O książeczkach z serii "Poczytajmy razem" pisałam już kiedyś na blogu TUTAJ.
Już wtedy wiedziałam, że na tych dwóch tytułach się nie skończy i w naszym domu będą musiały się zjawić kolejne. Alinia przepada za tymi krótkimi, opowiadaniami, przepełnionymi ciepłymi i przyjaznymi ilustracjami. Zresztą nie tylko Ala bo i Wojtuś zawsze przychodzi, kiedy zaczynam zagłębiać się w tekst. Mimo iż zna go niemalże na pamięć. Te książki w magiczny sposób przyciągają. Być może dlatego, że są wspaniale zilustrowane, być może dlatego, że są w nich poruszane tematy bliskie dzieciom, być może dla tego, że dzieci kochają zwierzątka i bajki o nich. Nie wiem, nie mniej jednak każdy tytuł z tej serii witany jest w naszym domu wielkimi okrzykami radości :)
Poza prostą treścią każda książeczka niesie ze sobą również morał, czasem nawet nie jeden. Opowiastki są jednowątkowe i nakierowane na jeden konkretny problematyczny temat, który pod koniec książeczki zawsze jest, w jakiś sposób, rozwiązywany.
Doskonała lektura już od 3 roku życia. Miękka oprawa ale kartki są solidne i przynajmniej naszym egzemplarzom, wierzcie mi, wielokrotnie kartkowanym i czytanym, nic na razie się nie przydarzyło.
Na końcu każdej
bajeczki jest część dla rodziców: szereg pytań i podpowiedzi, czasem zabaw pozwalających na poruszenie tematyki, danej opowieści, w życiu codziennym, w sytuacjach bliskich dziecku. Jest to swego rodzaju scenariusz, który każdy rodzic, znający swoje dziecko, naciągnie pod nie właśnie i dzięki czemu jestem pewna, że wszyscy z dyskusji wyniosą mądrą życiową lekcję.
Bardzo, żałuję, że nie znałam tej historyjki 2 lata temu kiedy, Wojtuś miał 3 latka. Wojtuś od początku był dzieckiem z dużą nadwrażliwością słuchową. Hałas zawsze go przytłaczał, szybko uciekał od zgiełku, męczył się wśród dużych grup dzieci, kiedy Alusia płakał zasypiał z bezradności. Teraz w dużej mierze z tego wyrósł, choć ja nadal dostrzegam jeszcze różne oznaki, które pozostaną zapewne z nim już na całe życie.
Króliczek Jaś to wielki nadwrażliwiec słuchowy. Nie znosi hałasu, przez co nie ma łatwego życia, jako braciszek całkiem sporej gromadki sióstr i braci którzy od harmidru i gwaru nie stronią.
Uwielbiają się bawić w najlepsze i cisza temu nie sprzyja, oj nie...
A Jaś nie wie gdzie się podziać, przez cały czas próbuje odnaleźć zaciszne, spokojne miejsce, gdzie będzie mógł się cieszyć błogą sielanką. Jednak za każdym razem kiedy już wydaje mu się, że trafiła się ku temu idealna okazja, zawsze znienacka pojawia się jakiś dźwięk tak głośmy, że Jaś nie może go znieść.
Jednak nadchodzi taki moment w którym wszystko się odwraca...
Pojawia się coś co po raz pierwszy nie było ciche a jednak w Jasiu (w przeciwieństwie do reszty rodzeństwa) wywołało nie lęk a ciekawość...
Czy ten dźwięk wszytko zmieni ? Czy Jaś przestanie się bać ? Czy wreszcie będzie mógł swobodnie bawić się z resztą rodzeństwa ?
Kaczorek to symbol nieśmiałości. Ilekroć był zagadywany na podwórku, tylekroć nie wiedział co powiedzieć, milczał i odchodził. Wstydził się kwakać, choć czuł, że powinien. Mimo to nie mógł się przemóc. Być może sądził, że nie ma nic ciekawego do powiedzenia, więc wolał nie odzywać się wcale. Pewnego dnia wpadł na pomysł. Postanowił wyruszyć na spotkanie z przygodą, tak ciekawą, tak ekscytującą, że będzie mógł o niej wszystkim zakwakać. Niedługo potem spotkał dwa lisy, szczwane typki, przebiegłe i złośliwe. Prosiły kaczorka o pomoc, najpierw w dźwiganiu kotła, potem w noszeniu drwa i wody a Kaczorek choć wewnątrz siebie czuł, że to są złe typki i nie powinien się ich słuchać, nie potrafił wydusić z siebie ani słowa.
Nie potrafił się sprzeciwić, więc lisy go wykorzystywały, szybko odkryły, że Kaczorek nie kwacze.
Lisy rzecz jasna całą pracę Kaczorka chciały mu wynagrodzić, zjadając go na obiad, ale tego nasz bohater już nie wytrzymał...
Czy Kaczorkowi wreszcie rozwiąże się język ? Czy uda mu się opowiedzieć o wszystkim na podwórku ? Czy paskudne lisy dostaną nauczkę ?
Pewnego dnia Kogut obudził się z chorym gardłem, na pianie nie było szans. Zmartwiony pożalił się kurze. a ona mu odpowiedziała aby się nie przejmował, ona załatwi sprawę, obudzi wszystkie zwierzęta następnego ranka. Kura czym prędzej przekazała wieść, o nowym porannym budzącym, kotu i poprosiła aby ją przelazła innym zwierzętom.
I tak od jednego do drugiego, informacja, rozniosła się po gospodarstwie. Wszystkie zwierzęta były nią ogromnie przejęte i zmartwione. Jak to możliwe przecież KURY NIE PIEJĄ !
Jak naszej kurze uda się obudzić zwierzaki ? Czy da radę zapiać tak jak kogut ?
To opowieść pokazująca, że nie tylko standardy się sprawdzają, że odrobina sprytu i kreatywności też może celująco zdać egzamin.
I przyznam szczerze, że kura nawet mnie zaskoczyła :)
Poczytajmy razem to cudowna seria dla najmłodszych.
Książki które rozwijają wyobraźnię, przekazują pozytywne wzorce zachowań, uczą - a jednocześnie bawią. Książeczki które pozwalają dziecku lepiej zrozumie otaczający go świat.
fajne musze sobie je zapisac i poszukac;) Monika Flok
OdpowiedzUsuń