Jak rozmawiać z dziećmi o Bogu? Nigdy nie stawiałam sobie tego pytania, bo Bóg od zawsze był z nami, wśród nas, jest w naszej codzienności i rozmowy o nim są dla nas czymś naturalnym tak jak rozmowy o wszystkim co nas otacza i dotyczy. Nie mniej jednak nie można zaprzeczyć, że dziecięce pytania bez względu na tematykę potrafią ściąć z nóg i trzeba być solidnie przygotowanym na wszystko. Osobiście sądzę, że nawet skończenie teologii nie przygotowałoby mnie wystarczająco aby sprostać i stawić czoła Wojtkowym pytaniom, a jednak zmierzyć się z nimi muszę co więcej muszę najlepiej jak umiem odpowiedzieć. Nie boję się przyznać do tego, że czegoś nie wiem. Nie po 5 latach obcowania z tym moim dociekliwym szkrabem.
Tematyka wiary jest jedną z tych które lubimy zgłębiać oboje i wspólnie, bo w tej kwestii nie ma mowy o tym aby wiedzieć wszystko oboje wiele się uczymy. Dlatego bardzo lubię wyszukiwać książki które nie tylko poszerzą zakres nasze wspólnej wiedzy ale jednocześnie pozwolą nam zadać kolejne pytania i drążyć dalej.
Tematyka wiary jest jedną z tych które lubimy zgłębiać oboje i wspólnie, bo w tej kwestii nie ma mowy o tym aby wiedzieć wszystko oboje wiele się uczymy. Dlatego bardzo lubię wyszukiwać książki które nie tylko poszerzą zakres nasze wspólnej wiedzy ale jednocześnie pozwolą nam zadać kolejne pytania i drążyć dalej.
Jak rozmawiać z dziećmi o Bogu to tytułu książki z którą dziś Was chciałam zapoznać. Czym jest tak książka, jest opowieścią o Bogu. Opowieścią o życiu Jezusa, opowieścią o życiu rówieśników naszych dzieci, garścią modlitw, zestawieniem wierszy - książką pokazującą Boga w różnych wymiarach i perspektywach. Boga żywego od zawsze i na zawsze, obecnego wciąż, tu i teraz.
Dobór treści został dopasowany tak aby zaciekawić dzieci tematem aby wszystko co jest napisane mogły odnieść do siebie.
Intencją książki jest łączenie opowiadań biblijnych z doświadczeniami
codziennego życia.
Książka składa się z dziesięciu rozdziałów poprzedzonych wstępem zachęcającym
do jak najbardziej twórczego wykorzystania możliwości, jakie publikacja
ta daje dzieciom i rodzicom.Tekst przepleciony jest całą plejadą ciepłych i barwnych ilustracji które fajnie podążają za treścią. Podoba mi się też czcionka, bo jako mam początkującego czytacza, bardzo zwracam na to uwagę. Ogólnie bardzo podoba mi się układ stron, gruba oprawa i doskonała jakość kartek.
Na uwagę zasługują także teksty zatytułowane Słowo do rodziców. Są to informacje mające wytłumaczyć
cel opowiadanej historii lub pokazać, co i jak można dodatkowo wykorzystać aby pomóc dziecku zrozumieć poruszany temat. Teksty te wyjaśniają znaczenie i wagę danego
tematu w budzeniu wiary w rodzinie.
W 10
rozdziałach traktujących o najważniejszych wydarzeniach roku
liturgicznego, bazujących na treściach biblijnych i nie tylko
pomieszczono odnajdziecie oprócz opowiadań także 29 modlitw, 18 wierszyków oraz 15 wskazówek dla rodziców. Każdy rozdział tworzy całość i treści w nim zawarte łączą się i nawiązują do siebie nawzajem. Dzięki temu dziecko otrzymuje możliwie pełny obraz danego obszaru co pozwala mu lepiej zrozumieć, czasem nie łatwe zagadnienia.
Piękna i bardzo potrzebna lektura. Niezwykle mnie cieszy fakt, że na rynku pojawiają się tak ciekawie i dobrze przygotowane książki odnoszące się do wiary. Jeszcze niedawno bardzo mi tego brakowało i nie mogłam znaleźć nic co byłoby godne naszej uwagi, teraz na szczęście wydawnictwa stają na wysokości zadania i można odnaleźć takie perełki jak ta. Książkę polecam już 4 latkom, choć im starsze dzieci tym więcej z niej wyniosą i zrozumieją. Lektura jak mało która w cudowny sposób pokazuje, że nasze codzienne życie
jest powiązane z Bogiem. Tu nawet modlitwy nie są standardowe, dzięki czemu dziecko uczy się dialogu z Bogiem, naturalnego wyrażania swoich uczuć i emocji, proszenia, dziękowania i przepraszania. Taka modlitwa z głębi serca a nie z wyuczonych formułek, jest najpiękniejsza. A któż potrafi się modlić pełniej i piękniej niż malutkie dzieci.
Chyba muszę sobie ją sprawić, ostatnio zakupiłam Biblię dla najmłodszych cxytalysmy twardo dzień w dzień po rozdziale tłumaczyłam Natalce w miarę było ok ale koło 7rizdzialu widzę że CORCIA ma dość, musze zaczekać, narazie opowiadam jej takie podstawy :-) i czasem jak mi 4latka zada pytanie :-) nie wiem i trudno wyjść z tego :-) Monika Flok
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że według mnie lepszy jest niedosyt niż przebranie tematem. To nie odnośnie biblii tylko ogólnie. Więc wydaje mi się, że dobrze zrobiłaś. My mamy moc książek religijnych, biblii dla dzieci, opowieści, książek nawiązujących, nawet sztywno stronicowych i książeczki te leżą na jednej półce, czasem dzieciarnia sięga po nie sama czasem robię to ja. Zdarza się, że to jest tak jak piszesz że robimy to bardzo często nawet codziennie a zdarza się, że nie czytamy nic nawet i miesiąc. Na razie ja też w zasadzie opowiadam podstawy, ale wiesz co mówię pisząc, że z tych podstaw dziecko potrafi takie rzeczy wyciągnąć że czapki z głów :P
UsuńJa mwychowana jestem w wierze katolickiej ale nie ucze Leny chce by sama chciała poznać religie jeśli bedzie miała na to ochote mnie zmuszano ciagnieto do kosciła i tak dalej i nic dobrego z tego nie wyszło nie omijam tematu tłumacze że dziadkowie wierza chodza do kościoła i to jest ich wybór była na ślubach i pogrzebach w kosciele i tłumacze po co tam ludzie chodza i w co wierza i na razie tyle gdy pyta odpowiadam tłumacze swój punkt widzenia i innych
OdpowiedzUsuńJa mwychowana jestem w wierze katolickiej ale nie ucze Leny chce by sama chciała poznać religie jeśli bedzie miała na to ochote mnie zmuszano ciagnieto do kosciła i tak dalej i nic dobrego z tego nie wyszło nie omijam tematu tłumacze że dziadkowie wierza chodza do kościoła i to jest ich wybór była na ślubach i pogrzebach w kosciele i tłumacze po co tam ludzie chodza i w co wierza i na razie tyle gdy pyta odpowiadam tłumacze swój punkt widzenia i innych
OdpowiedzUsuńJeżeli tak czujesz, to jestem pewna, że masz rację, swoją rację, grunt żeby być dla dziecka czytelnym.
UsuńMy jesteśmy mocno wierzący, praktykujący i Bóg zajmuje w naszym domu wiele miejsca, nie sposób go ominąć, nie sposób przejść obok. Dla mnie nie istnieje coś takiego jak zmuszanie czy ciągnięcie do kościoła, dla mnie to wspólne celebrowanie mszy i obecności Boga, to mój punkt widzenia. Jasna rzecz, że dzieciaki tego nie rozumieją, ale siedzą spokojnie, słuchają na ile potrafią i nie przeszkadzają pozostałym (jeżeli to robi Ala bo ma zły dzień, wychodzimy na zewnątrz). Myślę, że na swój sposób kontemplują ten czas, podziwiają figury, obrazy, są z nami i czują na pewno, że dla nas to coś ważnego.
Ale nie zmuszamy, jeżeli Ala nie ma potrzeby i chęci modlitwy z nami wieczorem czy rano to nie ma nakazu, to nie może tak być. Dziecko powinno czuć to w swoim sercu. My jesteśmy od prowadzenia go nie zmuszania. Zresztą uważam, że wiara to sprawa bardzo delikatna, przymusem można wyrządzić wiele zła.
Bóg jest dla mnie wielka ostoją a w dzisiejszym zwariowanym świecie przyjdzie się maluchom zmierzyć z wieloma przeciwnościami, dlatego uważam przekazanie im tego co w naszych sercach za dar który chcę im ofiarować.
Nie oceniam racji innych, rodzicem powinna kierować troska i miłość wobec swojego dziecka, jeżeli wszystko co robi robi z głębi serca lepiej tego zrobić nie może :D
My tlumaczymy dziecku co, jak i dlaczego dzieje sie w kościele podczas swiat. Uczymy go odrozniac dobro od zla. Przekazujemy wiedze na temat osób Boskich. Chcemy, by wiedział to co my dowiedzielismy sie od naszych rodzicow. Nic na sile, ale chcemy, by miał solidny fundament, by umial sam podjac decyzje o wlasnym zyciu.
OdpowiedzUsuńNaszym zdaniem, to rodzice sa pierwszymi nauczycielami, nie internet.
Moja wypowiedz jest subiektywna opinia i oczywiscie nie kazdy musi sie z nia zgodzic.
Powiem, tak zgadzam się i nie :)
OdpowiedzUsuńTAK ! Zgadzam się, że dla dziecka rodzice są źródłem wszechwiedzy, że ich postawa jest najlepszą księgą dla dziecka. Dziecko patrzy na nas, słucha i czerpie wiedzę.
NIE ! Rodzice to nie jest wystarczające źródło wiedzy, jeżeli chodzi o dociekliwego Wojtka, który zadaje takie pytania, na które nie tylko ja nie znam odpowiedzi ale i niejeden ksiądz by się zawahał przed jej udzieleniem. Internet w zasadzie pomaga nam obecnie najmniej, najbardziej pomocne okazują się książki, które nie tyle pogłębiają Wojtkową wiedzą co otwierają go na dalsze pytania i poszukiwania.
Jeżeli chodzi o stwierdzenie nic na siłę, to akurat rzecz oczywista. Dajmy na to Ala nie jest totalnie zainteresowana tematem, nawet wieczornej modlitwy, ma 2,5 roczku uważam, że ma na to czas. Czas na zrozumienie, a może raczej w tym wieku naśladownictwo bardziej niż zrozumienie.
Nie wiem czy ilość wiedzy przekłada się na solidny fundament, ale być może im większe poznanie Boga, tym trudniej będzie go usunąć z własnego życia jak czyni to teraz dużo młodych ludzi. Na to pytanie odpowiedź jest dla mnie tajemnicą i życie pokaże.
Dlatego uważam, że to co piszesz jest jak najbardziej zgodne z tym co ja twierdzę ale nie uważam się w przypadku mojego starszaka za wystarczające źródło wierdzy :D
Kochana Mamo-Kusiątkowa :) Ja nie uważam, że rodzice mają wystarczającą wiedzę, by odpowiedzieć na każde z licznych pytań 5 latka. Czasami nawet się zastanawiam, ,,skąd" u dziecka biorą się takie, czy inne pytania ;)
OdpowiedzUsuńNie bierz dosłownie każdego mego słowa :)
z tym internetem miałam na myśli to, że dzieci czytają na ogół ,,pierdoły", gdzie nie znajdziemy ani ,,treści", ani ,,ważności".
Mamy podobnezdanie, uwierz mi, ale ja nie umiem tak ładnie pisać.