Alusia była zafascynowana czytaniem. Przez cały proces uczenia się, ja miałam dość a ona przynosiła mi kolejne pomoce wiedząc, że będzie dobra zabawa. Trafiłam na dobry czas, doskonały. Wszyscy się dziwili, że tak pędzimy, były nieprzychylne komentarze, że jak można narzucać takie tempo małemu dziecku. Tymczasem tempo narzucała sama Alusia czy ktoś mi wierzy czy też nie. Zresztą kto ma w domu 3 latka ten wie, że narzucać to mu można... chustkę na głowę co najwyżej.
Potem były początki trzeciej ciąży, dla mnie bardzo męczące. Czytanie przeszło na dalszy plan, a w zasadzie całkowicie wypadło z dziennego harmonogramu, na dobre trzy miesiące.
Jak można się spodziewać, kiedy we wrześniu chciałam, jak gdyby nigdy nic, wrócić na dawny poziom okazało się, że o czytaniu nie ma mowy. Musieliśmy wrócić do sylab, trójliterowców, najprostszych słów, króciutkich zdań i ten etap trwa do dziś. Dopiero od dwóch tygodni wprowadzamy dwuznaki i zmiękczenia. Czar prysł, zachwyt zgasł i przyznaje stało się to z mojej winy. Dlatego też czytamy teraz mało ale systematycznie. Codziennie coś, choćby słówka, choćby dwa zdania. Aby Ala znów poczuła ze umie, ze może, żeby nabrała wiatru w skrzydła.
Co ją mobilizuje? Zauważyłam, że bardzo jej się podoba jak Wojtek czyta swoje książki o Gwiezdnych Wojnach czy Spidermanie. Ona też siada ze swoimi o księżniczkach ale jeszcze daleko jej do tego, by im samodzielnie podołać. Postanowiłam jednak iść za ciosem i poszukać czytanek, specjalnie dla niej. Dziewczęcych i dostosowanych do jej możliwości. Łatwo nie jest ale się udało.
Potem były początki trzeciej ciąży, dla mnie bardzo męczące. Czytanie przeszło na dalszy plan, a w zasadzie całkowicie wypadło z dziennego harmonogramu, na dobre trzy miesiące.
Jak można się spodziewać, kiedy we wrześniu chciałam, jak gdyby nigdy nic, wrócić na dawny poziom okazało się, że o czytaniu nie ma mowy. Musieliśmy wrócić do sylab, trójliterowców, najprostszych słów, króciutkich zdań i ten etap trwa do dziś. Dopiero od dwóch tygodni wprowadzamy dwuznaki i zmiękczenia. Czar prysł, zachwyt zgasł i przyznaje stało się to z mojej winy. Dlatego też czytamy teraz mało ale systematycznie. Codziennie coś, choćby słówka, choćby dwa zdania. Aby Ala znów poczuła ze umie, ze może, żeby nabrała wiatru w skrzydła.
Co ją mobilizuje? Zauważyłam, że bardzo jej się podoba jak Wojtek czyta swoje książki o Gwiezdnych Wojnach czy Spidermanie. Ona też siada ze swoimi o księżniczkach ale jeszcze daleko jej do tego, by im samodzielnie podołać. Postanowiłam jednak iść za ciosem i poszukać czytanek, specjalnie dla niej. Dziewczęcych i dostosowanych do jej możliwości. Łatwo nie jest ale się udało.
Okazało się bowiem, że nasza ukochana bohaterka książkowa, Martynka, o której książek mamy cały zbiór, posiada także publikacje dla młodych czytelników, którzy pragną samodzielnie zmierzyć się z Martynkowymi historyjkami.
"Zaczynam czytać z Martynką" to doskonała pierwsza lektura dla dzieci, które znają już wszystkie podstawowe sylaby i weszły w zmiękczeń. Nie jest ich dużo w tekście ale się zdarzają. Dzięki temu jest to poziom doskonały dla Alusi. Trudne dla niej i nowe zbitki literowe są ale w minimalnej dawce, dzięki czemu nie czuje się nimi przytłoczona. Jeżeli z kolei Wasze dziecko jak mój Wojtek ładnie czyta ale cały czas pracuje nad płynnością, książki także, będą doskonałą pomocą.
Teksty są z jednej strony ciekawe, przeplatane licznymi ilustracjami (moimi ukochanymi zresztą, bo dla mnie Martynkowe ilustracje, to prawdziwa uczta dla oczu i serca) z drugiej, niezbyt długie i napisane dużą czcionką. Nie ma tu zdań złożonych, nawet 4,5 latka wie o czym czyta i nie gubi się w zawiłościach. Poza zdaniami mamy tu także wstawki dialogowe.
Teksty są z jednej strony ciekawe, przeplatane licznymi ilustracjami (moimi ukochanymi zresztą, bo dla mnie Martynkowe ilustracje, to prawdziwa uczta dla oczu i serca) z drugiej, niezbyt długie i napisane dużą czcionką. Nie ma tu zdań złożonych, nawet 4,5 latka wie o czym czyta i nie gubi się w zawiłościach. Poza zdaniami mamy tu także wstawki dialogowe.
Ładnie napisane, dobrą dla początkujących czytelników czcionką, pięknie wydane i posiadające fajny format, który bez problemu mieści się w mojej torebce. Każda książka to trzy opowiadania. Alicja czyta jedno na 4 razy, po 4 strony, bez względu na ilość tekstu jaki na nich jest. Raz przeważają ilustracje, raz tekst. Jest to fajnie wymieszane więc dzieci się nie frustrują.
Odkąd kupiłam pierwszą książkę z przygodami Martynki, obdarzam te lektury wielkim sentymentem. Czytałam je Wojtusiowi, niedawno przeczytałyśmy wszystkie posiadane publikacje z Alusia a teraz moje dzieci mogą przygody, tej rezolutnej dziewczynki odkrywać samodzielnie.
Bardzo mnie cieszy, że seria się rozrasta i to różnokierunkowo. Bardzo mnie cieszy, że Wydawnictwo wciąż myśli o rozwoju i podążaniu za młodymi czytelnikami. Z tego co udało mi się odkryć te czytanki można też nabyć osobno nie tylko w dziś prezentowanych wydaniach zbiorowych. W tej czy innej postaci polecam je gorąco.
Zaczynam czytać z Martynką - najlepsze przygody
Zaczynam czytać z Martynką - ulubione opowieści
Zaczynam czytać z Martynką - najlepsze przygody
Zaczynam czytać z Martynką - ulubione opowieści
od dawna Ci powtarzałam, że systematyczność czyni cuda ;) brawo dla Alusi bo jak mama przypilnuje do końca roku będzie samodzielnie śmigać :) A książeczki bardzo fajne! Muszę zamówić Oli :)
OdpowiedzUsuń