Myślałam, że dokonałam przełomowego odkrycia. Trafiłam na fenomenalną książkę, kryminał, ba pakiet książek zdobyty w cudownie kuszącej cenie w TaniejKsiążce (na którą zawsze można liczyć). Dotarłam do autora, który podbije serca milionów czytelników. Z jednej strony się nie myliłam, tyle tylko, że okazuje się iż pierwsza z książek miała premierę w kwietniu i autor już dawno zdołała podbić Polske oraz pół Europy. Cóż, moje opóźnienie jako czytelnika i bycie "na bieżąco" pozostawia wiele do życzenia... Ale jako mama trójki dzieci, mam fory. Grunt, że wcześniej czy później książki autorstwa Galińskiego z Zofią Wilkońską w roli głównej trafiły w moje ręce i rozbawiły mnie do łez. Właśnie tego potrzebowałam tej zimy, tego grudnia. Czegoś dokładnie takiego! Lekkiego, wciągającego, niemożliwego do odłożenia przed świtem, a za razem nie schodzącego z poziomu od pierwszej do ostatniej strony, czegoś co mnie nie rozczaruje, nie zdołuje i nie wprawi w wielodniowe rozmyślenia, ale za razem sprawi, że chcę więcej, więcej i więcej !
Ponieważ te książki są dokładnie takie, to ogromnie mnie cieszy, że nie odkryłam pierwszego tytułu w kwietniu, bo dzięki tego po skończonym w jedną noc I tomie miałam w zanadrzu, na kolejna noc tom II. Cudowne jest też to, że Pani Zofia nie zakończyła kariery i seria ta będzie rosła w siłę. W każdym razie ja tu czekam niecierpliwie na kontynuację.
„Życie jest jak promocja na kurczaka w markecie. Niby atrakcyjne, ale potrafi zakończyć się w najmniej oczekiwanym momencie.”
Pierwszym tytułem jaki ujrzał światło dzienne i wyszedł spod pióra autora był tytuł bardzo hmm... niepozorny "Kółko się Pani urwało", w połączeniu z nietuzinkową okładką, zdecydowanie to książka która przyciąga uwagę.
Jeżeli myślicie, że to nie realne, żeby dorosły człowiek bawił się wyśmienicie w towarzystwie kobiety 70+ to jedynie znakiem tego, że nie czytaliście tej lektury.
Kim jest nasza bohaterka. Emerytką, samotnie żyjącą kobietą, która radzi sobie jak może żeby przetrwać od emerytury do emerytury. Miała męża, ale ten przepadł. Pewnego dnia wyszedł i nie wrócił. Ma syna który wraz z rodziną żyje na drugim końcu miasta i specjalnie się o losy swojej mamy (bardzo trzeba przyznać uszczypliwej, gderliwej i złośliwej ale nadal mamy) nie martwi.
Mieszka w kamienicy otoczona sąsiadami których zdaje się nie obdarza szczególną sympatią, choć w głębi serca wydaje mi się, że nie do końca tak jest. Uczęszcza na liczne zajęcia do klubu seniora i wydaje się być stałą bywalczynią wszelakich sanatoriów lub też nie tak dawno nią była.
Tak mijają jej życie, niespiesznie, bez przygód z wózeczkiem zakupowym w roli niezastąpionego towarzysza. Jednak pewnego cudownego dnia (a może wcale nie tak cudownego bo promocja na kurczaka okazała się być podpuchą,) wszystko się zmienia. Nasza bohaterka po powrocie do domu zastaje wyważone drzwi, pobojowisko a z jej mieszkania giną ważne dokumenty po mężu, a także pieniądze, oraz co najgorsze garnitur męża. Święcie przekonana o winie sąsiada bez nogi, postanawia wziąć sprawy we własne ręce (bo przecież policja jest taka nieudolna, że człowiek nie może na nich liczyć, a na filmach Bóg wie co pokazują) zakraść się do niego, podpalając wcześniej osiedlowy śmietnik... I tak też wplątuje się w szereg bardzo niepomyślnych zdarzeń i jednocześnie staje się główną podejrzaną o morderstwo. Choć Pani Wilkońskiej zdecydowanie trzeb przyznać krew zaczęła mocniej krążyć w żyłach i nie zbiło jej to wszystko z pantałyku ani nie przerosło. Co to to nie. Jak się zakończy cała opowieść ? No tego z pewnością Wam nie zdradzę, ale nudą w kapciach wiało nie będzie.
To co mnie przede wszystkim urzeka w stylu Pana Galińskiego to lekkość pióra, mimo wartkiej akcji czytelnik za grosz się nie męczy. Narrację mamy pierwszoosobową, więc wszystko widzimy i czujemy od strony bohaterki. Ma to niebagatelne znaczenie bo jej myśli są tu kluczowe dla jej czynów, zmienność i płynność z jakimi dostosowuje je do kontekstu sytuacji zaskakuje i bawi.
Wątek kryminalny oparto na reprywatyzacji kamienic oraz ich czyścicielach. Temat trzeba przyznać bardzo na czasie. Same postacie co ciekawe nie są białe i czarne, nikt tu nie jest tylko dobry ani tylko zły. Oczywiście jako czytelnicy będziemy sobie sami kategoryzować poszczególne osoby, ale trzeb przyznać, że autor tak umiejętnie pokazuje postaci tak, że w pozornie pozytywnych osobach dostrzeżemy liczne rysy, w tych z zasady złych, pokazane zostaną cechy warte docenienia albo chociaż powody motywujące w jakiś tam sposób postępowanie czy ścieżkę jaką obrały.
Co fajne wszyscy którzy stają na drodze pani Zofii tworzą swego rodzaju układankę. Postaci się uzupełniają, dopełniają i przeplatają nieustannie, tworząc sensowną i logiczną całość.
Sama bohaterka no cóż jest uosobieniem wszelkich negatywnych cech jakie mogą się skumulować w starszej osobie. Jest przekonana o swoim geniuszu, urodzie i mądrości przewyższającej wszystko inne na świecie, a przy tym jest upierdliwa, zrzędliwa, butna wierząc całą sobą w to, że wszystko jej się należy i że wszystko jej wolno, na wszystko narzeka nawet na to czemu sama jest winna. Jednym słowem zawsze znajdzie kozła ofiarnego albo powód do marudzenia. W nikim nie widzi pozytywnych cech, poza sobą rzecz jasna. To co jej trzeba przyznać to jest niebywale asertywna, bezkompromisowa i zaradna!
„Później dopiero pomyślałam sobie, że Krępy nie rozpoznał mnie nie dlatego, że byłam super bohaterką, tylko dlatego, że byłam dla niego nikim. Podobnie jak dla większości innych osób. Wypchana poza społeczeństwo niedojadająca staruszka. Dawno już powinna zwolnić miejsce na planecie dla następnych, młodszych, zdrowszych, mających ważniejsze sprawy. Na przekór wszystkim kurczowo trzymająca się resztek życia. Nie wiadomo w jakim celu.”
Jak się kończy lektura? Zdecydowanie nie tak jak się można było tego spodziewać. W dodatku książka nie daje ostatecznych odpowiedzi na wszystkie pytania. Ba, zakończenie tych pytań przymnaża, dlatego też cudownie jest mieć pod ręką część drugą.
„Przemija wszystko. Wszystkie przedmioty i zdarzenia. Ważne jest to, co po nich zostaje, a zostaje po nich to, co jest w nas. W naszych umysłach, pamięci, wspomnieniach. Jeżeli to zniknie, jeżeli się o tym zapomni, to koniec. Tego już naprawdę nie ma. A kiedy wszystko zniknie, co pozostanie? Człowiek będzie pusty. Jak dzban. Niepotrzebne próchno.”
Po pierwszym tytule opisanym wyżej, bardzo ciepło przyjętym przez rzesze czytelników, przyszedł jesienią czas na kontynuację przygód Pani Zofii "Komórki się pani pomyliły". Tym razem będzie nie mniej zabawnie, bo nasza złośliwa staruszka wstąpi w szeregi mafii. Po trosze przez zbiegi okoliczności, po trosze z ciekawości ale też z chęci wzbogacenia się na stare lata. Jednym słowem babcia poczuła zew.
Zofia przypadkiem, który jest wszechobecny w jej życiu, pragnąc odnaleźć syna, odnajduje w jego mieszkaniu trupa. Oczywiście nie traci zimnej krwi od razu wie co trzeba zrobić, oczyścić swoją pociechę z zarzutów. Biedna Zofia choć dopiero co wykaraskała się z jednych tarapatów to już wplątał ją w kolejne synalek.
Bohaterka dzięki swej zaradności i spostrzegawczości a może też troszkę dającej się we znaki starości, znajduje się wewnątrz mafii a skuszona pieniądzem i zachłyśnięta przemocą, wchodzi w szeregi tej grupy. To jedyna taka osobistość która mimo 70 lat na karku, nawet w szpitalu potrafi ubrać się w lekarski uniform, podjadać lekarzom posiłki i jeszcze zarządzać lewatywy całemu oddziałowi. No trzeba mieć tupet! Ale Zofia go ma. A jakiej werwy dostaje kiedy odkrywa nowy środek lokomocji jakim jest elektryczna hulajnoga. Hulaj dusza piekła nie ma.
Druga młodość. Zofia niczym terminator, rozwala system, gdziekolwiek się nie pojawi.
Można by rzec człowiek petarda, dosłownie i w przenośni!
Co ciekawe czując, że nie do końca nadąża za światem a nie chcą pozostać w tyle, podąża za tłumem. Oczywiście nie do końca wie co robi, albo często nie wie tego wcale ale idzie na żywioł.
Prawdziwa komedia omyłek w całej swej krasie i cudownie rozbrajającej odsłonie. Oczywiście zanim weźmiemy tę czy poprzednią książkę do ręki, musimy zdecydowanie wrzucić na luz i nie brać wszystkiego na serio, serio bo zwyczajnie ominie nas to co najlepsze w tej opowieści.
Drugi tom stawiam na równi z pierwszym oba mnie rozbroiły. Oba odciążyły mi zwoje mózgowe i jeżeli ktoś szuka czegoś pół żartem - pół serio to zdecydowanie polecam.
„Tramwaj dawał o wiele więcej ruchu. Drepcze się w nim w te i we w tę dla utrzymania równowagi. To wstać, to usiąść, to kogoś przepuścić. Przez całą podróż zażywa się tyle ruchu co na zajęciach z tańca towarzyskiego w klubie seniora. Kroczek w prawo, kroczek w lewo… Dlatego miasto tak promuje komunikację publiczną. Dla zdrowia.”
Już nie pamiętam, kiedy poprzednio tak dobrze bawiłam się przy książce. Tak po prostu bawiłam się bez rozmyślania, edukowania się, odkrywania siebie, tak po prostu czytając od deski do deski. Od pierwszej litery po ostatnią kropkę. Kto potrzebuje książki z dystansem i czarnym humorem, lekkiej i unikalnej czyli innymi słowy jedynej w swoim rodzaju niech śmiało sięga po te tytuły. Oczywiście polecam je czytać we właściwej kolejności. Komedia kryminalna na bardzo wysokim poziomie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.