Kiedy w domu pojawia się noworodek, wszystko staje na głowie. Jednak inaczej się ma sprawa kiedy ów noworodek jest pierwszym dzieciątkiem. Wszystko jest układane pod niego, każdy go nosi, lula, husia. Przewijanie, kąpiele, zabawa, wspólnie spędzony czas należy tylko do niego. W domu panuje cisza kiedy maluszek śpi, nikt i nic jej nie zakłóca. Ale kiedy poza tą kruszynką w domu jest ktoś jeszcze, ktoś starszy choć nie wiele, albo nawet tych starszych małych ludzi jest dwoje. Oj wtedy wszystko się komplikuje. Czas rodzica musi się mnożyć i dzielić jednocześnie. A wszystko zaczyna się już w dniu narodzin kiedy nagle, ni z tego ni z owego, mama znika z domu. Potem wraca z malutkim zawiniątkiem i wszystko jest inaczej niż było. Bywa ciężko, bywa wesoło, bywa głośno i to wszystko ma swoje wielkie uroki choć i nie jedna łza spłynie w pierwszych miesiącach po policzku.
O tych wszystkich nowościach, o docieraniu się, o niezwykłych pomysłach dzieci jest dzisiaj pokazywana książeczka. Książeczka która w sposób humorystyczny i wesoły podchodzi do tematu ale nie unika trudnych zagadnień i chwil. Książeczka którą czyta się szybko, lekko i przyjemnie a która jednocześnie może zdziałać dużo dobrego jeżeli spodziewacie się maluszka a Wasze starszaki same nie wiedzą czego się spodziewać. Ja jeżeli szperam w tej tematyce, szukam książek które nie piszą o nowym członku rodziny w samych superlatywach, nie piszą też o nowej sytuacji jako o cudownej i wymarzonej. Dlatego głównie, że dla starszego rodzeństwa narodziny maluszka są często ciężkim i mało pozytywnym przeżyciem i dużo lepiej się czują kiedy mogą się z jakimś bohaterem łączyć w bólu a za razem przez łzy próbować się odnaleźć w nowej sytuacji i dostrzec coraz więcej plusów i zalet nowego położenia.
Zosia i Ernst są zagubieni, ale dzień po dniu oswajają się z nową sytuacją a nawet mam wrażenie, że rozumieją swojego małego braciszka jak nikt. Próbują go zabawiać, uspokajać, pomagać mamie w obowiązkach, nawiązują z nim kontakt i relacje. I zaręczam Wam, że jest bardzo twórczo, kreatywnie i wesoło. Ktoś jeszcze, czyli mały Jaś na szczęście, szybko rośnie i z każdą chwilą coraz mocniej uczestniczy w życiu swojego rodzeństwa a nie tylko śpi i zajmuje czas mamie. I choć na początku nie było różowo z czasem Zosia i Ernest, w nowym braciszku dostrzegają świetnego kompana do zabaw, kłótni i psot.
To bardzo dobra wiadomość do tych wszystkich dzieci, które są na początku nowej drogi i nie widzą jeszcze światełka w tunelu. Lub nie mają pojęcia co ich czeka a babcie i ciocie mówią tylko, że będzie cudownie, że będą mieć się z kim bawić, że będzie super ekstra. A tym czasem za chwile się okaże, że bawić się nie ma z kim, mama ciągle ma coś do zrobienia a maluch tylko je, śpi, robi smrodliwe kupki i płacze, płacze, płacze. A jak nie płacze to znów śpi i nie można się bawić jak zwykle bo trzeba być ciiiiiicho.
Ale bez względu na to czy spodziewacie się dzidziusia czy też nie, książka podbije serca wasze i wszystkich przedszkolaków czy dzieci wczesnoszkolnych. Lektura jest życiowa i rozbrajająca, nie sposób nie pokochać tej rodzinki.
Ahhhh i zapomniałabym o ilustracjach ! Są znakomite ! Kolorowe i pasujące przekazem i humorem do opowiadania. Celująco obrazują to co autorka miała na myśli. Poza tym cieszą też w miarę krótkie rozdziały, duża czcionka, prosty język. Dlaczego książkę polecamy? Bo zachwyci dzieciaki humorem, wesołością, licznymi psotami i ciekawymi zabawami rodzeństwa jak i ich perypetiami a rodziców też pokrzepi wpisanymi między wiersze pozytywnymi postawami, życiowymi mądrościami i nie jednym morałem, który jest choć go nie widać.
Napisała: Elżbieta Pałasz
Zilustrowała: Zuzanna Dominiak
Stron: 64
Oprawa: twarda
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.