Tolerancja to moim zdaniem zagadnienie które nie dotyczy dzieci.
Dzieci nie mają uprzedzeń, nie są ograniczone stereotypami, nie znają konwenansów.
Wszystko to pojawia się z czasem z wiekiem, jest nabywane, mocniej lub słabiej w zależności od wpływów otoczenia, najpierw najbliższego, potem szkolnego, aż w końcu ogólnospołecznego. Dlatego obie te książki z perspektywy dorosłego mogą być postrzegane totalnie inaczej niż odbierze je dziecko. Może my powinniśmy się uczyć tolerancji i braku jakichkolwiek barier od dzieci właśnie. Takie są moje wnioski po przeczytaniu z Wojtkiem obu dziś pokazywanych książeczek.
Zlatanka.
To opowieść budząca moc kontrowersji. Książka budząca moc emocji nie
tylko w Polsce.
Ja sama, zasadniczo nie do końca wiem skąd te wszystkie
wzburzenia się biorą. To znaczy pośrednio wiem, bo rozumiem na czym polega
problem dla niektórych, tylko że cały trik polega na tym iż przeciętny
kilkulatek, zupełnie zresztą tak jak i główna bohaterka nie będzie miał
pojęcia w czym rzecz.
A w czym rzecz? W obrazie, w ilustracjach ale zanim o nich może zacznę od treści.
Ella,
to kilkuletnia dziewczynka, która ogromnie kocha swojego wujka. Wujek
jest niezwykły, z nim nigdy nie jest nudno, zawsze za to coś się dzieje i
Zlatanka (nazywana tak przez wujka od imienia jej ulubionego
piłkarza) rozumie się z wujkiem Tonim, niemalże bez słów. Nic więc dziwnego, że kiedy pojawia się konkurencja, dziewczynka czuje ogromną złość i robi wszystko na przekór...
Wszystko
zaczyna się od tego, że rodzice Elli jadą na Majorkę a dziewczynka na ten
czas przenosi się do babci. U babci mieszka trzech wujków (chyba
bliźniaków jednojajowych :P) którzy są szalenie nudni, pracują w biurze, noszą białe koszule, jedzą kotlety mielone i zabawy z dziećmi ich nie interesują.
Ale na szczęście
Skądś wraca wujek Tony, najwspanialszy wujek na świecie i wszystko jest tak jak być powinno.
Aż tu
pewnego pięknego dnia w mieszkaniu wujka zjawia się ON. Stef, zjawia się
i wcale nie zamierza sobie iść. Od tej pory, według Zlatanki, już nic nie
jest dobrze. Dziewczynka jest bardzo zazdrosna o swojego wujka i za nic
nie zamierza się z nikim nim dzielić.Co to to nie !
Ella jest wściekła i
oburzona. Wściekła tak jak tylko kilkulatek potrafi się wściec. Nie
zważając na nikogo i na nic, jest zła na cały świat. Nie
odzywa się, wszystkich ignoruje i postanawia nie robić nic i nie
rozmawiać z nikim już na zawsze !
Jeśli szukacie książki dla
dzieci która powie im jak sobie radzić z emocjami to suma summarum, myślę
że dobrze trafiliście, dziewczynka ostatecznie sama się uporała z problemem. Ale nie jest to książka edukująca, to jedynie obraz dziecięcej psychiki i dzieci bardzo ten sposób pisania lubą. Odnajdują się w nim. Bo to książka która pokazuje emocje.
Pokazuje emocje z którymi dziewczynka sobie nie radzi i zachowuje się
tak a nie inaczej. Pija Lindenbaum pokazuje nam dziecięcy świat,
dziecięcą perspektywę, dziecięcy punkt widzenia. Dorośli w jej książkach
zajmują minimum miejsca, tylko tyle ile muszą. W zasadzie są głównie na
obrazach. Treść pokazuje dziecięca psychikę, dziecięce przemyślenia,
dziecięce analizy. Tu nie ma wielkich morałów, choć książka tak naprawdę
bardzo pozytywnie się kończy ale nie dzięki wielkim słowom dorosłych a jedynie
poprzez wnioski do jakich dochodzi końcowo dziewczynka, całkiem sama.
Tekst
w tej książce to jedna połówka opowieści, obrazy to druga część. Bez
obrazu bardzo ciężko byłoby zrozumieć całościowy przekaz. Wszystko się
przenika i uzupełnia.
A
skoro to książka o zazdrosnej dziewczynce to o co to całe halo?! A no o
obraz właśnie. Bo jak można się domyślać z ilustracji, ale domyślają
się jedynie dorośli Stef i Toni są najprawdopodobniej razem, są nie
owijając w bawełnę - parą. Nie mieszkają chyba razem a przynajmniej
niezupełnie.
Stąd burza jaką wywołała książka na niektórych forach, ale jakby to powiedzieć..
Stąd burza jaką wywołała książka na niektórych forach, ale jakby to powiedzieć..
Nie
myślcie sobie, że dzieci dostrzegą w tych obrazach cokolwiek co mogłoby zwrócić
ich uwagę na tą kwestię. Wierzcie mi, że dla dziecka temat poruszony tu
zresztą wyjątkowo subtelnie to żadne haloo. Nowy kolega wujka, będzie
tylko kolegą a my możemy myśleć sobie co chcemy. Dla dzieci to tylko książka o zazdrosnej Zlatance. Nie mniej jednak wierzę, że są osoby którym książka pomoże wkroczyć w trudny temat homoseksualizmu. Bo z pewnością są ludzie którzy prędzej czy później będą musieli z dziećmi ten temat poruszyć. I im właśnie ta książka może ogromnie pomóc.
A w nawiązaniu do kolejnej pozycji...
A w nawiązaniu do kolejnej pozycji...
Książki
Pija Lindenbaum są fantastycznymi łamaczami wszelkich stereotypów. Ella dziewczynka
której ulubionym zajęciem jest gra w piłkę nożną, o zgrozo :P Jeżeli was to nie przeraża zapraszam dalej :)
Kontynuując temat przełamywania stereotypów.W nasze ręce wpadła jeszcze
jedna książka szwedzkiej autorki i ona również porusza niewygodny temat.
Temat podziału płci, którego ja osobiście nie uznaję. Tzn nie chodzi o
to, że dla zasady wciskam Ali autka a Wojtkowi podtykam pod nos lalki,
ale nic nie narzucam. Moje dzieci mają to szczęście, że są przeciwnych
płci i dzięki temu w domu zabawki są przekrojowe. Mają więc wolny wybór i
dostęp do wszystkiego. I tak powinno moim skromnym zdaniem być bo nigdy
nie wiemy co tak do końca ukształtuje życie naszego dziecka. Bardzo bym
chciała aby moje dzieci wiedziały że jeżeli naprawdę będą chciały mogą
być tym kim zechcą. Kucharzem, pilotem, ogrodnikiem, rajdowcem,
podróżnikiem, lekarzem, strażakiem. Płeć nie powinna mieć tu znaczenia.
Bo choć są zawody zdominowane przez kobiety czy mężczyzn to nie ma
takich które są w 100% obsadzone osobami jednej płci i to jest piękne. I
niech wiedzą, że świat naprawdę nie dzieli się na różowy i niebieska i
że życie to cała gama różnorodnych barw.
Igor to główny bohater. Chodzi do
przedszkola i bardzo lubi się bawić z chłopakami. Świetnie gra w piłkę, w
zasadzie jest najlepszym zawodnikiem. Doskonale zna się na budowaniu
robotów i rakiet. I ogólnie lubi ten cały "chłopięcy" świat, nie mniej
jednak przyciąga go również ten dziewczęcy.
Tata
co dzień wkłada mu do plecaka piłkę jednak przychodzi taki dzień, że
Igor ma ochotę zabrać ze sobą do przedszkola swoją Barbie. Tak niełatwy
to temat, czym chłopcy i dziewczynki "powinni" się bawić.
Igor postanawia jednak mimo wszystko podążyć za swoimi myślami i oddziela się od grupy chłopców.
Próbuje
za to przyłączyć się do dziewcząt, co z początku nie jest proste. Sam
chłopiec nie pyta wprost a dziewczynki nie bardzo są chętne na nowe
towarzystwo. Jednak Igor nie daje za wygraną i podąża za koleżankami
usiłując dostać się do ich grona, koniec końców dziewczynki się godzą.
Chwile
później same odkrywają, że Igor ma świetne pomysły i że wprowadza w ich
babski świat ożywienie, nutkę inności. Wspólne połączenie pomysłowości
sprawia, że bawią się jak nigdy.
Nagle
dzieci wpadają na pomysł aby się ukryć przed opiekunką, która do owej
skrytki wstawia całe pudło różnych szmatek, apaszek, spódnic, narzutek i
innych fatałaszków. Dzieciaki od razu rzucają się na pudło ze skarbami i
urządzają sobie bal przebierańców. Igor wiedzie prym i dzikim pląsom
nie ma końca.
Tym czasem koledzy znudzeni brakiem obecności najlepszego gracza, postanawiają go odnaleźć.
Kiedy
wchodzą do sali Igor jest zmieszany tym, że ubrał się w dziewczyńskie
ubrania, postanawia się ukryć, jednak kiedy wchodzi do sali z powrotem
odkrywa coś czego nie mógł się spodziewać...
Ale zaskoczenie chciałabym już pozostawiać Wam.
Nie mniej jednak okazuje się, że dla dzieci nie ma podziałów. Ba, że wspólne zabawy dają im coś zupełnie nowego i wciągającego. Bo jeśli połączymy siły, dodamy inne perspektywy, cudze idea, to wszystko staje się bardziej ekscytujące i atrakcyjne. Bez względu na płeć wszystkie dzieci szukają tego samego, wspaniałej zabawy. Bez względu również na wagę, kolor skóry, posiadanie lub nie okularów, piegi na nosie, kolor czupryny czy wózek inwalidzki. Dla dzieci nie liczą się konwencje i wymyślone przez dorosłych normy społeczne. Ilustracje autorki są jak zwykle dopełnieniem tekstu, doskonałe oddają dziecięce przemyślenie i wnętrze. Świat dorosłych standardowo odsuwa się tu w kąt. Narysowane przez nią postaci również nie są idealne, czy stworzone według szablonu. Pełna różnorodność. I za to najmocniej uwielbiamy tą autorkę.
Obie książki bardzo polecam, dzieci będą zachwycone bez dwóch zdań.
Wojtek uwielbia świat Pija Lindenbaum, świat dziecięcy do szpiku kości, poruszający to co dla dzieci czasem bardzo trudne a dla nas niepojęte. Dlatego polecam te tytuły bez względu na to czy Wam się podobają czy nie. Należy sobie uświadomić, że to książki dla nich nie dla nas. Choć my możemy z nich dużo wynieść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.