Kolarzysta :)

by - lipca 10, 2015




Rower łączy pokolenia, rower przywołuje wspomnienia. Rzuć hasło, że dziecko Twe się uczy jazdy na rowerze a usłyszysz historie sprzed 20, 40, 60 lat. Każdy kto się uczył jazdy dobrze pamięta swoje początki. Emocje towarzyszące pierwszym samodzielnym krokom są ogromne, z kim nie zamienię w tym temacie zdania, ten dokładnie pamięta jak zaczynał, ile upadków zaliczył, jak wyglądał pierwszy dwukołowiec i jak wyglądało drzewo czy płot w jaki trafił podczas tej nauki.

Mogłabym godzinami słuchać jak to rower był jedynym pojazdem w rodzinie. Jak 5 latek uczył się jeździć na wielkim rowerze taty siedząc pod ramą, bo na inny rower nie było nikogo stać więc wszyscy się uczyli na tym jednym i byli zachwyceni, że maja taka możliwość. Jak cudem wujek na komunię z bonów dla rolników przeznaczonych na maszyny, zdobył wymarzony dwukołowiec i jak trzeba było się nim dzielić i o niego troszczyć.
Ja sama choć można powiedzieć, żyłam już w czasach dobrobytu, swój własny rower dostałam dopiero na Pierwszą Komunię Świętą. Wcześniej jeździłam na dziedziczonych z pokolenia na pokolenie sprzętach które przede mną były objeżdżane przez liczne maluchy i jeszcze po mnie licznym służyły.
Te opowieści pokazują, że czasy były trudne ale również pokazują dlaczego kiedyś o każdą rzecz się dbało, dlaczego cokolwiek się dostało sprawiało taką bezmierną radość, dlaczego prezenty miały dla małego człowieka wielką wartość.

Teraz czasy są inne, jeszcze dziecko na świat nie przyjdzie a już ma na składzie trójkołowiec, biegówkę i na wszelki wypadek pedałowca :P Fascynuje mnie to, jak bardzo się zmienił świat przez te 30-40 lat. Czy na lepsze czy na gorsze to sama już do końca nie umiem znaleźć odpowiedzi...










Jeszcze nie zdarzyło mi się kupić dzieciom roweru, takie szczęście :)
 Jeden wygrany, drugi prezentowy a trzeci odziedziczony.
Na trójkołowcu nigdy Wojtuś nie jeździł, ten był od początku Alusiowy, za to biegówkę uwielbia i śmiga na niej z zawrotną prędkością. Kiedy coraz dłuższe trasy z górki i po płaskich powierzchniach zaczął przemierzać z nogami w górze, niesamowicie sprawnie łapiąc równowagę i ją utrzymując stwierdziłam, że czas odkręcić kółeczka boczne z pedałowca.
Kółeczka zostały odkręcone, za to przymocowałam pałąk tylny i zaczęliśmy trenować.
Pierwszego dnia były trzy podejścia 20 minutowe, podczas każdego traciliśmy wszelkie nadzieje, ja i Wojtuś. Naciskanie pedałów powodowało skręt kierownicy, Wojtko nie był w stanie pedałować i jechać prosto. Frustracja narastała, Wojtuś nie chciał próbować ja już nie miałam pomysłu jak mu pomóc i jak wyjaśnić. Drugiego dnia nie wracaliśmy do tematu, po południu Wojtuś poprosił, żebym odkręciła rączkę, że popróbuje sam z małej górki.
Próbował, próbował i szło mu coraz lepiej, jednak jazda z górki to nie do końca to samo co jazda po płaskiej powierzchni. Wieczorem poszedł w odwiedziny do starszego sąsiada a tam wszyscy na czymś jeździli, siłą rzeczy on też chciał i teraz hit roku
WSIADŁ I PO PROSTU POJECHAŁ !!!

I od tej pory PO PROSTU JEŹDZI !!!
Krzyknął - "Mamusiu patrz jestem wspaniałym KOLARZYSTĄ"
Musiał zrozumieć sam, jak chyba każdy z nas :)
Teraz na 5 urodziny planujemy zakup roweru, pierwszego, prawdziwego tylko jego i specjalnie dla niego - warunek numer 1 musi mieć większe koła, bo przy tak małych kółeczkach trzeba się strasznie dużo namachać aby nabrać prędkości.










A jakie rowerowe historie Wy mi opowiecie ?
Jak Wy się nauczyliście śmigać na dwukołowcu ?
Pamiętacie swój pierwszy rower ?


A może spodoba Ci się także

7 komentarze

  1. u nas Kuba jeszcze nie umie jeździć na 2 kółkach a mówią, że po biegówce szybko dzieci się uczą ech

    OdpowiedzUsuń
  2. pięknie sobie radzi gratulacje dla zdolniachy :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne zdjęcia ;) A rower to coś co Cali uwielbia. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas jazda na 2 kółkach trwała dłuuugooo... Ile się nabiegałam z kijkiem... Dusia zaczynała się już zniechęcać... Aż tu nagle, podobnie jak u Was, wyciągneła rowerek i przejechała kawałek po podwórku... Teraz wiosną kupiliśmy Jej już większy i śmigamy... Nawet taka trasa 15km (z 3 krótkimi postojami) nie jest problemem ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wielkie brawa dla Wojtusia! Moja cora tez ma 4 lata, ale nie ma mowy, zeby zaczela jezdzic na dwoch kolkach. Dostala po znajomych wiekszy rower i miesiac zajelo, zeby nabrala odwagi do jazdy na nim. :) Mysle ze sprobujemy odkrecic boczne kolka za rok.
    Mlodszy za to ma 2.5 roku i nawet nie ma ochoty uczyc sie pedalowac, ech... Jego siostra byla mlodsza jak jezdzila po podjezdzie na 3-kolowcu, a on sie leni... :/

    OdpowiedzUsuń
  6. Po pierwsze moje ostatnie odkrycie - dzieci od innych dzieci uczą się ekspresowo, to jest tak bardzo zaskakujące, że od dorosłego maluchy nigdy tak szybko nie złapią różnych rzeczy jak od innego dziecka, tych dobrych i niestety też tych złych.
    Po drugie, potomkini ma przepiękną sukienkę, zwykle tego nie robię, ale teraz aż mnie korci, żeby spytać gdzie kupiona :D
    Po trzecie ja pamiętam tylko, że zostałam na odziedziczonym BMXie puszczona samopas na podwórko, przewróciłam się milion razy i w końcu załapałam. Nikt mnie nie prowadził, nie miałam bocznych kółek (byłam już całkiem duża, bo miałam jakieś 6-7 lat, wcześniej nie miałam żadnego pojazdu). Moi rodzice to jednak twardziele są ^_^
    Po czwarte, jak czytam o jechaniu z górki to mnie ciarki przechodzą, ciekawe jak będę reagować kiedy moje dziecię wsiądzie na rower...

    OdpowiedzUsuń


Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.