Czytam sobie nowości maj-czerwiec 2018

by - czerwca 06, 2018


Nareszcie Ala na dobre dojrzała do tej Czytam Sobie. Już nie musimy czytanek dzielić na pół, jak to było jeszcze całkiem niedawno. Bardzo na to czekałam, bo teraz naklejki końcowe, są prawdziwie wykorzystywane tzn zgodnie z założeniami projektu. Alusia czyta książkę i w nagrodę za włożony trud, otrzymuje naklejkę, przyklejając ja niczym order na piersi. Duma jest wielka, bo pręży się i chwali zdobyczą długi czas. W końcu bycie czytelnikiem z prawdziwego zdarzenia to nie byle co. Tym bardziej się ucieszyłam, kiedy w majowych nowościach wydawnictwa Egmont, zobaczyłam aż 4 cudowne tytuły z poziomu pierwszego. Wojtko już czyta wszystko, wiec nie muszę mu wyszukiwać czytanek, ale jeżeli chodzi o Alusie, każda nowość jest na wagę złota. Choć przyznać muszę, że tytuł Lewy gola od razu wpadł w ręce Wojtka.


Lewy, gola ! Robert Lewandowski o czym nie wiedziałam (ja piłkarski ignorant) to gwiazda niemieckiej drużyny – Bayern Monachium. Polak jest napastnikiem i cóż tu dużo mówić nie ma sobie w tej roli równych. Dlatego zapewne stał się ogromnie sławny i rozchwytywany. A ponieważ seria Czytam sobie śledzi nowinki to i o Robercie czytanka się pojawiła. Opowieść jest krótka, dynamiczna i doskonale wpasowuje się w klimat jaki narasta tuż przed Mistrzostwami Świata w piłce nożnej 2018. Książeczka Lewy gola to pasjonująca relacja z meczu Bayernu z Wolfsburgiem. Ja nie wiem o co chodzi ale mój starszak jak najbardziej :) 
Autorem tekstu jest Rafał Witek: pisarz i poeta, twórca czytanek i materiałów do edukacji wczesnoszkolnej. „Lewy. Gola!” zilustrowała Agnieszka Surma: graficzka, która również rysuje komiksy.

W książce jest około 150 - 200 wyrazów, co sprawia, że jest ona odpowiednia dla dzieci uczących się składać słowa. Bardzo duża czcionka użyta w książkach „Czytam sobie” z poziomu pierwszego również pomaga początkującym czytelnikom w lekturze. - ten opis znakomicie się wpasowuje w pierwsze cztery tytuły, dlaczego nie dotyczy ostatniego zaznaczę przy jego opisie. 






Mufiny Eufrozyny To już druga książka z przepisami jaka trafia do najmłodszych odbiorców w tej serii pierwszych czytanek. Baaaardzo podoba mi się ta idea bo zachęca nie tylko do czytania ale także do wspólnego a być może nawet samodzielnego pichcenia. 


Eufrozyna zna się na gotowaniu i pieczeniu jak mało kto. Wie, co poprawia humor i jakimi słodkościami najlepiej podzielić się z bliskimi. Podpowie, ile czego odmierzyć i w jakiej kolejności połączyć wszystkie składniki, by powstały pyszne muffiny. A mały czytelnik nie tylko zechce jak najszybciej zabrać się do pieczenia, ale też połknie książkę – stronę po stronie.

Książka w fajny sposób zachęca do poznawania nowych słów, związanych z pokarmami i składnikami spożywczymi. Dzieci czują się bardzo dorośle czytając taką pozycję kucharską, skierowana własnie do nich. A na widok muffin od razu ślinka cieknie. Nic tylko zakasać rękawy i piec razem z Eufrozyną. 






Wielki bal Smerfetki - w Wiosce Smerfów szykuj się wielki coroczny bal. Będzie wybierany Kawaler roku, Damy roku wybierać nie trzeba tu sprawa jest oczywista. Tylko że aby zostać Kawalerem roku trzeba zdobyć serce Smerfetki. Wszystkie smerfy biorą się do dzieła. 
Krawiec szyje suknię dla Smerfetki, a Amant konstruuje niezwykły pojazd dla „Damy Roku”. Wszystko wydaje się dopięte na ostatni guzik, aż tu nagle....
Będzie bardzo śmiesznie i zaskakująco. Bo jak to z wielkimi planami bywa, lubią sie nie sprawdzać do końca.








Witajcie w Ponyville - i teraz książka którą zostawiłam na koniec. Książka która wiedziałam, że sprawi problemy ale wiedziałam też, że wzbudzi ogromną radość. Przeanalizowałam za oraz przeciw i postanowiłam, że do nas trafi. Dlaczego radość? To chyba oczywiste Kucyki Pony to ulubieńcy wielu dziewczynek, mimo iż bajka jest w naszym domu zakazana (w wersji telewizyjnej), to same koniki zawsze gdzieś tam się przewijają. Dlatego taka książeczka musiała się stać hitem, ze względu na temat przewodni. W książeczce poznamy wszystkie koniki, co jest bardzo fajnym pomysłem. Koniec końców nie każdy musi być fanem Ponyville i znać te kolorowe kucyki. 
No dobrze same plusy gdzie jest haczyk. 

Otóż taka sytuacja już kiedyś miała miejsce a było to przy książce Star Wars, również wydanej w serii Czytam Sobie. Obie książeczki bowiem operują oryginalnym angielskojęzycznym nazewnictwem bajkowym. Dlatego w książce roi się od takich słów jak Equestria, Ponyville, Twilight Sparkle, Spike, Rarity, Applejack, Rainbow Dash, Fluttershy, Pinkie Pie. Biorąc pod uwagę, że zdania są krótkie, te słówka stanowią dobrą 1/3 całego tekstu. 
I teraz wyobraźcie sobie czytającą 5 latkę która widzi takie słowo. Moja Ala czyta je "po Polsku" ja ją poprawiam i mówię, że po angielsku to brzmi tak. Dla Alusi w zasadzie nie jest to utrudnienie, ale chcę o tym napisać, aby ktoś kto kupi książeczkę miał jasność. Przy czym wydaje mi się, że dziewczynki które znają nazwy koników na pamięć i wymieniają je w nocy o północy przez sen, szybko opanują ich angielską formę pisemną i takie słówka mogą nawet stać się swego rodzaju wyzwaniem. Polecam każdej małej fance Equestrii. 









A może spodoba Ci się także

0 komentarze


Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.