Ciastolina, to jeden z tych produktów który nie może się nigdy u nas skończyć, zawsze musi być go pod dostatkiem. Do tej pory zawsze kupowałam gotowy produkt ale wczoraj postanowiłam się zabawić w producenta. Przeszperałam Internet w poszukiwaniu przepisu idealnego i chyba nie do końca go znalazłam. Średnio jestem zadowolona z efektu końcowego moich poczynań, nasza ciastolina po kilkunastu minutach zabawy zaczyna się robić zbyt lepka i brudzi ręce. Brudzi również dużo bardziej, od oryginalnej ciastoliny, otoczenie i ubrania. Może to za sprawą nie trzymania jej w lodówce, tak jak zalecał przepis który znalazłam.
Poza tym właściwości są bardzo zbliżone do sklepowej ciastoliny.
Fajnie się lepi, wycina, wyciska. Chciałam spróbować, więc spróbowałam nie mniej jednak raczej nie zostanę wierną fanką tej home madowej masy.
A dla tych którzy pragną sprawdzić przepis na tanią wersją ciasto - plasto, bo cenowo mój wytwór zdecydowanie wymiata, zapraszam :)
- 2 szklanki mąki (ostatecznie mi weszło 2,5 szklanki ale lepiej dosypywać po malutku niż przesadzić)
- 1 szklanka soli (bardzo dobre jako zniechęcenie do jedzenia ciastoliny)
- 1,5 szklanki gorącej wody
- 2 duże łyżki oleju
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 0,5 łyżeczki sody
- aromat migdałowy (lub dowolny inny) aby ciastolina ładnie pachniała - kilka kropelek
Wszystkie sypkie składniki wrzucamy do rondelka i dokładnie łączymy ze sobą, potem dodajemy pozostałe składniki i stawiamy rondelek na ogniu. Cały czas dokładnie mieszać aż masa zgęstnieje. Kiedy nasza masa zgęstnieje i wszystkie składniki będą dobrze połączone po wystygnięciu zaczynamy wyrabiać ciasto. Ja najpierw wyrabiałam ciasto w naczyniu potem, przeniosłam się na stolnicę. Wyrabiałam dłuuuuugo aby wszystko dokładnie się zmieszało, połączyło i nie było żadnych grudek.
Masa po wyrobieniu, powinna zgęstnieć i nie lepić się do rąk, jeśli jest zbyt miękka dodajemy mąki jeśli zbyt sucha odrobine wody. Trzeba to robić z wielkim wyczuciem bo można przesadzić. Zwłaszcza z wodą, ponieważ do barwienia ciastoliny użyłam barwników w proszku rozpuszczonych w pół łyżeczce wody.
Kiedy rozpuścimy barwniki, naszą kulę dzielimy na tyle części ile chcemy uzyskać kolorów (ile mamy gotowych barwników). I kolejno łączymy barwniki z częściami ciasta. Jeżeli chodzi o dodawanie barwników polecam rękawiczki, bo to bardzo brudna robota. Kiedy barwnik dokładnie złączy się z ciastem, przestaje brudzić.
Pamiętamy aby ciastolinę przechowywać w szczelnych pojemniczkach i w lodówce !!!
Miłego lepienia i twórczej pracy :)
Czy ktoś ma jakiś lepszy, sprawdzony przepis, nie brudzący rąk ?
3 komentarze
Jestem troszkę leniwa i przyznam, że wolałabym już kupować gotowce... no, ale jeśli ma się w sobie odpowiednio dużo ambicji (i talentu, nie wiem tylko, czy plastyczny, czy kulinarny jest tu bardziej potrzebny :D), no to czemu nie :))
OdpowiedzUsuńMi wystarczy jak robię masę cukrową pomocników masę, a zabawa taka jak ciastoliną tylko, że z tego tort musi wyjść ;)
OdpowiedzUsuńDopiero dzisiaj odkryłam Pani bloga, jest rewelacyjny! Zabawy dla dzieci genialne! :) Na pewno często będę tu wpadać :)
OdpowiedzUsuńa jeśli chodzi o ciastolinę to polecam zastąpić sodę i proszek kwaskiem cytrynowym, wtedy ciastolina nie klei się do rąk :)
Pozdrawiam!
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.