Przygody dzieci z ulicy Awanturników

by - lutego 21, 2017


Na 3 dniowe ferie w Kielcach pojechała z nami ta książka "Przygody dzieci z ulicy Awanturników". 
Kurier złapany na podjeździe, przekazał nam paczkę i tak książka pojechała na wycieczkę, w Góry Świętokrzyskie. Dzięki temu zbiegowi okoliczności, nikt wieczorem mimo świetnej zabawy nie musiał dzieci zaganiać do łóżek. Wystarczyło rzucić hasło "kto chce posłuchać co się dzieje u Awanturników" i już miałam dwa śledziki przy sobie. Jednego po prawej a drugiego po lewej. Tak to już jest z książkami Astrid w naszej rodzinie, że nikogo do nich zachęcać nie trzeba a Emil i Lotta to ich ukochani bohaterowie, zwłaszcza Wojtusia, bo Ala jednakowoż jeszcze nie wiele z tych opowieści rozumie, choć coraz więcej. 
Tym razem znów mięliśmy przyjemność zajrzeć na ulice Awanturników, która jest mi tak bliska jak własne podwórko. Swojsko tam, głośno i wesoło. Dzieciaki są rozbrajające i rozbrykane całkiem jak moje, choć tam jest ich o jedno więcej. Wspaniałe jest ich dzieciństwo, pomysłowość i beztroska choć zawał i przedwczesne siwienie z nimi murowane. Takie właśnie powinny być te najwcześniejsze lata, tylko jak tu z tych przygód wyjść z życiem !



Ta książka, to zbiorowe wydanie dwóch tytułów. Widzianego oczami Mija Marii tytułu  "Dzieci z ulicy Awanturników" oraz pisanej zgodnie z przemyśleniami małej Lotty opowieści "Lotta z ulicy Awanturników". Pierwszy tytuł był nam nieznany, drugi znamy już na pamięć. Przez oba przebrnęliśmy z prędkością błyskawicy, z bolącymi od śmiechu brzuchami i głowami pełnymi pozytywnych myśli. Nie ma chyba lepszego poprawiacza nastroju jak Lotta i jej przygody. W dodatku książka po raz pierwszy wydana została nie tylko w zbiorczej wersji ale także w z kolorowymi ilustracjami Ilon Wikland.





Pierwsza część to 11 krótkich opowiadanek, anegdotek, historyjek o tej cudownej i kusicielskiej trójce dzieciaczków.  Jonas, Mia-Maria i Lotta to maluchy mieszkające przy ulicy Garncarzy którzy zawsze mają coś ciekawego do robienia i nigdy się nie nudzą, nigdy !
Tatuś Lotty mówi, że zanim pojawiły się dzieci, w ich domu było całkiem spokojnie. Dopiero potem zrobił się harmider. Rzeczywiście, Lotta, Jonas i Mia-Maria potrafią narozrabiać jak mało kto! 
Skąd się wzięła nazwa ulica Awanturników, tego chyba nie sposób się nie domyślić. 
 Ataki śmiechu murowane !
Przygody przyziemna a za razem nie z tej ziemi. Powódź w kuchni, sąsiadka ciesząca się dwa razy, spruty sweter, wypadanie z okna, wyprowadzanie się 5 latki z domu, stanie na stercie gnoju w strugach deszczu, zabawy sadzą z komina i inne takie historie tylko u Nymanów !
Moje dzieci książkę traktują jak skarbnicę wiedzy na temat dobrej zabawy, ja za to jestem pełna uznania dla spokoju wewnętrznego rodziców tego rodzeństwo. I jak czytam tak widzę, że moje dzieci to wcale nie rozbrykane urwisy a prawdziwe aniołki :D



Dzieci z ulicy Awanturników są głośne, wszędobylskie, bardzo pomysłowe i głośne. Jak to dzieci. I nie ważne czy są piratami, lekarzami czy aniołami stróżami zawsze jest wesoło, no może nie dla Lotty ona ma przeważnie najbardziej stacjonarne role co średnio jej przypada do gustu. 



 Druga część to opowieść o Lottcie która po nocnym śnie który rano zdaje jej się rzeczywistością ma bardzo fatalny poranek i taki też calusieńki dzień, aż do zmierzchu a nawet i po nim. Lotta tuż po tym jak otworzyła oczy zaczęła wrzeszczeć. Dziwne pomyślicie, tak zaraz tuż po przebudzeniu. No cóż dla mnie to nic dziwnego, dla mnie to codzienność. Alusia co i rusz budzi się i naprawdę ciężko jej wytłumaczyć, że to co właśnie dla niej było rzeczywistością, tak naprawdę wcale nią nie jest.  
I nie dość, że Lotta obudziła się już w fatalnym nastroju, to wszystko się sprzymierzyło przeciwko niej, dlatego postanawia się usamodzielnić i wyprowadzić z domu. Jak postanawia tak robi a to gwarantuje moc dobrej zabawy dla czytelników ale i sporą garść rzeczy do przemyślenia.





"Przygody dzieci z ulicy Awanturników" to idealna książka dla całej rodziny dla dzieci, dla których krótkie książeczki zaczynają być za krótkie, dla starszaków, podrostków i dla samych rodziców czy dziadków. Ilustracji jest dość dużo, jest na czym oko zawiesić a dzieciaki za nimi przepadają. Mają swój niewątpliwy urok i czar. Książkę było naprawdę ciężko dostać dlatego tak bardzo się cieszę, że Nasza Księgarnia dała jej drugie i to zbiorowe życie. Zdecydowana pozycja must have w każdym domu w którym są miłośnicy literatury dziecięcej.


oprawa: twarda
ilustrator: Ilon Wikland
rok wydania: 2017
liczba stron: 160
format: 165 x 215 mm
przedział wiekowy: 0-10

A może spodoba Ci się także

1 komentarze

  1. Patrząc na takie książki, od razu wracam myślami do dzieciństwa!

    OdpowiedzUsuń


Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.