Polowanie na literki II

by - lipca 20, 2015





Choć to niezgodne z metodą i być może nie powinnam się do tego przyznawać (:P), poza sylabami nadal uczymy się literek. Kiedy przeczytałam, w poradniku dla Rodziców odnoście metody Symultaniczno - Sekwencyjnej, że nie należy tego robić byłam skłonna naukę literek porzucić, próbowałam ponad miesiąc pracować na samych sylabach. Było ciężej niż ciężko. Wojtusia po prostu nie chciał, na sam widok sylab miał minę jakbym mu kazała połknąć cytrynę. Jak tu pracować z dzieckiem kiedy jest z góry niechętne, nie widziałam w tym sensu. Bardziej niż sylaby interesowały go literki, sam z siebie o nie pytał, ciągle słyszałam"a co to za literka, a ta, a tamta" a w podróży "na jaką literkę zaczyna się auto, krzak, droga, niebie, rower".

W ten sam sposób radził sobie z sylabami, w ten sam sposób czyli literka po literce, a ponieważ sobie radził głoskując a nie radził czytając bardziej globalnie taki sposób odpowiadał mu o niebo bardziej.  Faktycznie początkowo nieco zaburzało nam to opanowanie sylab całościowo ale jednak czytanie samymi sylabami nie szło nam wcale i tworzyło nieciekawą atmosferę a Wojtka frustrowało.
Po miesiącu odpuściłam, stwierdziłam, że skoro woli sobie najpierw głoskować a potem dopiero odczytywać i przy takiej nauce dobrze się bawi to nie będę mu tego zabierać, po 2-3 miesiącach powiem, że głoskowanie porzucił i teraz już go nie potrzebuje. Pyta co to za literka kiedy poznajemy nowe sylaby a kiedy mówię np. W to potem już sobie radzi i nie składa tylko ładnie czyta WA, WE, WI, WO, WU, WÓ, WY.
A znajomość literek bardzo go cieszy bo kiedy sięgamy po kolejną książeczkę z serii Kocham czytać to już wszystko wie, od razu czuje się zachęcony i zmotywowany.
Tak też, codziennie w małych bitach (dosłownie 1-3 minuty) ćwiczymy sobie sylabowanie. Czasem tworze zabawy, wtedy bawimy się dłużej ale wtedy nie weryfikuję wiedzy jeżeli chodzi od czytanie a jedynie o rozpoznawanie sylab i ich dopasowywanie, te zabawy trwają dłużej bo to Wojtka bardzo cieszy, ostatnio taka sylabowa uczta trwała 1,5 godzinki - co już niebawem Wam tu pokażę.
Jednak poza sylabkami kiedy znajdziemy chwilkę czasu przyswajamy sobie literki, nie sprawdzam tej wiedzy, nie ma takiej potrzeby. Teraz zależy mi na razie na obyciu się z literkami, na zauważeniu różnorodności kształtów. Ponieważ metoda symultaniczno sekwencyjna opiera się jedynie na dużych literkach, my tez pracujemy jedynie na takich, małe chwilowo poszły w odstawkę, jak Wojtuś będzie śmigał czytając duże, czego nie przewiduję przez najbliższy rok, to przejdziemy do małych literek.
I jak zwykle okazuje się, że metoda metodą a dzieci same weryfikują rzeczywistość i teoretyczne założenia, a ja troszkę na ślepo starając się wszystko wypośrodkować tworzę najbardziej optymalny dla Wojtusia sposób nauki.
Polowanie na literki
Bardzo fajna zabawa na spostrzegawczość, na orientację oraz na wypracowanie u dziecka dostrzegania literek.
Na zwykłym papierowym talerzyku, pieczątkami z literkami odbiłam cały alfabet. Jeżeli nie macie pieczątek możecie literki napisać odręcznie, myślę, że nie ma to większego znaczenia.
Następnie przestrzenie między literkami rozcinamy, lub dajemy do rozcięcia dziecku.
Kiedy tarcza jest gotowa, możecie rozpocząć zabawę. Zabawa polega na odnajdywaniu w domu, na spacerze, wszędzie gdzie chcecie kolejnych literek alfabetu, dziecko wygrywa kiedy wszystkie literki zostaną odnalezione :)
















Udanego polowania :)

A może spodoba Ci się także

1 komentarze

  1. Świetny, naprawdę genialny pomysł! Takie to proste, a ile radochy :D W końcu co jak co, ale poszukiwania, odkrywanie skarbów i bieganie po domu to to, co dzieci lubią najbardziej ;) Bardzo mi się podoba, zachwyt chyba czuć w komentarzu ^_^

    OdpowiedzUsuń


Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.