Dziecko niczyje
Czytając opisy tej książki wiedziałam, że nie będzie to łatwa
lektura. Wiedziałam, że są ludzie który czytali ja miesiącami, podchodząc
do niej na raty. Byłam jednak przekonana, że muszę poznać historię
człowieka o tak niesamowitej sile, która pozwoliła mu wyjść cało i
zwycięzco z tak traumatycznych przeżyć.
Kiedy zaczęłam czytać pierwsze
strony i kroczyć coraz dalej wiedziałam już, że nie odłożę tej lektury
aż nie zobaczę światełka w tunelu, aż nie dowiem, że że Michael wyszedł
na prostą, aż nie przeczytam, że ten mały człowiek o jakim pisze, mógł
nareszcie przestać się bać każdego dnia.
Dlatego lektura nie zajęła mi
tak jak innym miesięcy a zaledwie 1,5 dnia.
Michael
Seed, 53 letni franciszkanin, napisała książkę w której opisał swoje
dzieciństwo i młodociane lata. Napisanie książki nie było dla niego
rzeczą prostą, dręczyło go wiele wątpliwości jednak postanowił im się
nie poddać i pozwolić swojej historii ujrzeć światło dzienne. Choć dla
mnie ta książka to totalna abstrakcja i nie potrafię sobie wyobrazić, ani
nawet nie chcę, że ktokolwiek może tak traktować choćby bezpańskiego psa
a nie dziecko, to uważam, że książka ta powinna dotrzeć do jak
największej liczby ludzi, aby otworzyć oczy na problem który na pewno
gdzieś jest ukrywany, niechciany, spychany na margines.
Co więcej pomóc otworzyć się tym którzy tkwią w takim bagnie jak Michael będąc przekonanymi o tym, że tak jest i tak być musi lub bojąc się i z tego paraliżującego lęku nie robiąc nic.
Co więcej pomóc otworzyć się tym którzy tkwią w takim bagnie jak Michael będąc przekonanymi o tym, że tak jest i tak być musi lub bojąc się i z tego paraliżującego lęku nie robiąc nic.
Joe i
Lillian Seed po nastu latach braku możliwości posiadania dzieci decydują
się na adopcję. Jest to decyzja która decyduje o losach pewnego chłopca i skazuje go na dramat oraz tragedię jaką permanentnie przeżywał
przez całe swoje dzieciństwo, niemalże każdego dnia. Rodzicie osiedlają
się w bardzo biednej dzielnicy Manchesteru, a chłopca niemalże odkąd on sam sięga
pamięcią matka traktuje jak powietrze ze względu na swoją pogłębiająca
się depresję a ojciec zaś jako worek treningowy do wyładowywania swoich
największych frustracji życiowych. Kobiety nie interesuje to czy jej
synek ma gdzie spać czy też czy coś zjadł, nie zajmuje się również domem
i niczym w zasadzie poza sobą. Nic nie mówi, często całymi dniami siedzi w fotelu wpatrzona w jeden punk niczym wielka lalka. Wszędzie unosi się zapach wilgoci,
brudu i stęchlizny. Joe, to człowiek porywczy i wybuchowy a za razem
bardzo agresywny. Przez pierwsze lata całą swoją złość wyładowywał na swej
żonie, bijąc ją do utraty przytomności i
maltretując w koszmarny sposób tak fizycznie jak i psychicznie. Z czasem
jednak mały Michael podziela losy matki. Chłopiec nie wie, że jest
adoptowany więc nie rozumie tej całej narastającej nienawiści jaką darzy
go ojciec, wierzy że jest najgorszym dzieckiem na świecie i czuje, że
tak musi być.
Pocieszenia i ukojenia swoich bólów często szuka u matek swoich kolegów z
podwórka. Wszystkie ślady pobić z czasem uczy się kamuflować i kłamać
na ich temat z mistrzowska precyzją. Kłamie on, kłamie matka kryjąc
swojego oprawcę przed tym na co zasłużył. "…. dla taty byłem nicponiem,
złym chłopcem, bezużytecznym bachorem, kulą u nogi, dzieckiem niczyim…."
- tak wspomina swojego ojca mały Michael. Obecnie jest wspaniałym
duszpasterzem, niezwykłym zakonnikiem, przyjacielem koronowanych głów i
spowiednikiem Tonego Blaira który dzięki niemu przeszedł na katolicyzm a przez The Times został
ogłoszony " księdzem stulecia".
Wyobraźcie sobie małe
dziecko które dopiero uczy się tego świata i które jest nienawidzone lub niezauważane, nie kochane przez nikogo, które na nikogo nie może liczyć
i znikąd nie otrzymuje żadnej pomocy. Katowane przez tych którzy
powinny go kochać bezgranicznie. Dalsze losy są jeszcze tragiczniejsze,
napiętnowany w szkole, nienawidzony przez jedną z babć, katowany przez
jednego z dziadków. Chłopcu na co dzień towarzyszą jedynie strach i
bezsilność. To książka w którą bardzo ciężko uwierzyć, książka która
wydaje się tak okrutna, że nie realna. Przepełniona poczuciem wielkiej
krzywdy i niesprawiedliwości wobec bezbronnego. Wypełniona, gniewem i
lękiem którego udziela się czytelnikowi i od którego ja sama chciałam uciec jak najszybciej.
Opisy są niezwykle szczegółowe i
naszpikowane emocjami, dobrze wiemy co widział, czuła i jak odbierał to mały Michael, tym bardziej ciężko uwierzyć w to, że wyrósł na porządnego,
normalnego i niezwykle empatycznego człowieka. Każda szczęśliwa chwila i
przebłysk nadziei jakiej doznawał na kartach książki mały bohater jest
niczym łyk świeżego powietrza i spływająca na czytelnika ulga.
Język książki jest prosty, czyta się ja błyskawicznie, jednym
tchem, jedyne trudności wynikają z jakże ciężkiej tematyki.
Ta książka to nadzieja dla tych którzy znaleźli się w podobnej sytuacja, dla matek które powinny chronić swoje dzieci przed agresją ojców, oraz dla wszystkich tych którzy słyszą dramat za ściana i uważają, że to nie ich sprawa. Ilu ludzi na kartach książki mogło pomóc temu dziecku a tego nie zrobiło. To książka o człowieku który z Bożą pomocą wyszedł cało z niesamowitej traumy i odnalazł się w życiu mimo, że cały świat wydawał się nastawiony przeciw niemu. Mimo dramatu jaki się rozgrywa na stronach, gdzieś między wersami cały czas odczuwałam wielką siłę, która pozwalała Michaelowi stawiać czoła życiu każdego dnia. Która pomagała mu się nie poddać, która mimo myśli samobójczych odwodziła go od tego czynu.
Jakieś światło do którego ten mały chłopiec, pozostawiony sam sobie, ciągle dążył.
Ta książka to nadzieja dla tych którzy znaleźli się w podobnej sytuacja, dla matek które powinny chronić swoje dzieci przed agresją ojców, oraz dla wszystkich tych którzy słyszą dramat za ściana i uważają, że to nie ich sprawa. Ilu ludzi na kartach książki mogło pomóc temu dziecku a tego nie zrobiło. To książka o człowieku który z Bożą pomocą wyszedł cało z niesamowitej traumy i odnalazł się w życiu mimo, że cały świat wydawał się nastawiony przeciw niemu. Mimo dramatu jaki się rozgrywa na stronach, gdzieś między wersami cały czas odczuwałam wielką siłę, która pozwalała Michaelowi stawiać czoła życiu każdego dnia. Która pomagała mu się nie poddać, która mimo myśli samobójczych odwodziła go od tego czynu.
Jakieś światło do którego ten mały chłopiec, pozostawiony sam sobie, ciągle dążył.
Uwaga
do zainteresowanych, jeżeli macie ochotę sięgnąć po tę książkę musicie mieć wolny czas, święty spokój i nic na głowie, bowiem książka zajmie was i pochłonie w pełni. Druga kwestia to paczka chusteczek higienicznych, bez względu na to jak jesteście twardzi będzie Wam konieczna. Książka mimo iż wydana przez Katolickie wydawnictwo i napisana przez księdza, trafi do każdego i nie skierowana jest wyłącznie do katolików. Nie wiem, czy ktokolwiek jest gotowy na przeczytanie tej lektury, ale uważam, że każdy powinien spróbować i zaryzykować. To historia pisana przez życie, dlaczego nie ma tu argumentów za i przeciw... ale warto :)
Dziecko niczyje
autor: Michael Seed i Noel Botham
oprawa: broszurowa ze skrzydełkami
format: 125 x 196 mm
liczba stron: 288
Dziecko niczyje
autor: Michael Seed i Noel Botham
oprawa: broszurowa ze skrzydełkami
format: 125 x 196 mm
liczba stron: 288
0 komentarze
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.