Fakturowa sowa zatkajdziurowa :)
Zimno, zimno nareszcie jest tak jak być powinno.
Biało, mroźnie, bajecznie i wymraża pupy wszystkim zarazkom :)
Kochamy, uwielbiamy taką zimę :)
My oczywiście nadal chorzy ale trzymamy się cieplutko i marzymy o tym jak niedługo będziemy śmigać na sankach, szaleć na kuligach i lepić bałwany takie że hoho :)
A tym czasem kiedy dzieciaki śpią mama wrzuca na szybko sowiego posta :)
Sowa była nam niezbędna do zatkania pewnej dziury.
Jakiej dziury - łóżeczkowej.
Nasz dziadziuś jakieś 3 lata temu zrobił piękne i jedyne w swoim rodzaju łóżeczko dziecięce dla Wojtusia.
Przyszedł taki czas kiedy Wojtuś chciał z łóżeczka wychodzić sam.
Zaczął to robić górą, co było średnio bezpieczne więc trzeba było dokonać tego co z założenia było niewykonalne.
Musieliśmy usunąć 2 szczebelki - niestety na stałe.
A z kolei teraz Ally jest już niesamowicie ruchliwa.
Turla się we wszystkie strony, wchodzi na czworaki - zaczęło się robić niebezpiecznie i poziom łóżeczka musiał iść w dół a przez to ochraniacz przestał zasłaniać dziurę :)))))))
Ochraniacz zresztą mam zamiar przerobić bo róż (kupiony okazyjnie) strasznie się gryzł ze wszystkim w koło i został usunięty tymczasowo :))))))
Rzecz jasna sowa jest nie tylko "zapchajdziurą" ale też sensorycznie rozwijającym pluszakiem :)
Każde "piórko" ma inną fakturę lub chociaż wzór :)
Wszystko utrzymane w zielono - fioletowej tonacji kolorystycznej :)
Z tyłu fioletowe minky a na czubeczkach po 3 tasiemki, konieczne, niezbędne, ulubione :)
Cała różowa Alusia śle wszystkim uśmiech nr 7 :))))))
1 komentarze
wszystkie Ale to super Dziewczyny :))))
OdpowiedzUsuńUwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.