Co robią Koty i Żeloglutki
Dziś zestawienie dwóch barwnych sztywnostronicowych nowości od wydawnictwa Nasza Księgarnia.
Obie są fantastycznej grubości, nasycone kolorami, wypełnione rewelacyjnymi grafikami i dziesiątkami szczegółów oraz akacji o których może snuć przeróżne opowieści. Książki tego typu wciąż święcą sukcesy a dzieciarnia niezmiennie je uwielbia, moim zdaniem są znakomitą i mądrą alternatywą zabawek.
Poza sztywniakami, do kociego tytułu został wydany także blok rysunkowy o którym zachwycony będzie każdy kociarz. U nas koci zestaw wysunął się na czoło wszystkich dotychczasowych posiadanych przez nas tytułów z serii Opowiem Ci mamo...
Poza sztywniakami, do kociego tytułu został wydany także blok rysunkowy o którym zachwycony będzie każdy kociarz. U nas koci zestaw wysunął się na czoło wszystkich dotychczasowych posiadanych przez nas tytułów z serii Opowiem Ci mamo...
Kocury zdecydowanie rządzą, ale zapraszam dalej, zobaczycie sami.
Ta seria zajmuje na naszej półce coraz więcej miejsca ale książki na niej rzadko przesiadują bo namiętnie i bardzo często jest "czytana". Niedawno do tej kolekcji dołączyła książka która musiała stać się hitem ze względu na tematykę która stale jest u nas w czołówce Opowiem ci, mamo, co robią koty.
Co rodzeństwo, to nie jedynak. A co dwa koty, to nie jeden. Gbur główny bohater którego poznajemy na wstępie książki to grubaśny, wielgachny kot który prowadzi niezwykle spokojne i leniwe życie. Jego głównym zajęciem jest jedzenie i przyjmowanie coraz to nowych pozycji leżących.
Ludzie jednak uważają, że Gburowi należy się od życia coś więcej, że potrzebne mu jest towarzystwo. I tak w domu pojawia się Żabka, ruda kociczka przygarnięta ze schroniska.
Czy życie Gbura odmieni się na lepsze ? Czy sam zainteresowany będzie zadowolony z takiej przemiany ?
Przezabawna opowieść obrazkowa pokazująca życie kotów, dziennie, nocne, codzienne i niecodzienne.
Sympatyczna i komiczna encyklopedia kotów dla najmłodszych odbiorców.
Bo w książce spotkamy poza głównymi kocurami, całą gromadę innych mruczków z okolicy. Poznamy kocie ścieżki i zwyczaje, bo jak powszechnie wiadomo koty uwielbiają chadzać własnymi ścieżkami i ciężko narzucić im swoja wole. Gburowi zwłaszcza.
Jednak na czytaniu, snuciu opowieści i chłonięciu kocich ciekawostek przygoda z tą lekturą się nie kończy. Czeka Was tu też moc wciągających zadań na spostrzegawczość. Ilustratorka zadbała o to aby nie było łatwo. Choć sprytne oczko poradzi sobie z zadaniami śpiewająco.
Już na pierwszej rozkładówce mamy istotne zadanie do wykonania. Podążając za kolejnymi numerkami poznajemy głównych bohaterów opowieści a zapamiętanie ich jest nie bez znaczenia. Kolejne zadania będą często nawiązywać do tych właśnie postaci.
Ilustracje są rewelacyjne, a mnie na łopatki rozłożyła grafika "Co w kocie siedzi" pokazująca wnętrze kota.
Wszystko jest fajnie przemyślane, rozpracowane i dopracowane.
Książka jest nie tylko pełna zadań i dobrego humoru ale także faktów i kocich ciekawostek, które jeszcze pełniej i lepiej są rozwinięte w Kocim bloku rysunkowym o którym za chwileczkę.
Książka którą polecamy każdemu kociarzowi.
Książka którą polecamy każdemu kociarzowi.
Ten blok to nawiązanie i uzupełnienie powyższej książki. Razem tworzą zgrany duet i pięknie się również komponują jako prezent. Naprawdę bardzo dobry pomysł z tworzeniem bloków zadaniowych, sparowanych z lekturami. Tym sposobem przedłuża się zabawa i frajda jaką można czerpać z obu tych tytułów. Co zrobić aby zdobyć odznakę Superkociarza, oooo przed młodym czytelnikiem moc wyzwań.
I jak to zwykle z tymi blokami bywa również moc ciekawostek i interesujących kocich faktów które zadziwią nawet dorosłego. Natomiast dziecko przemienią w speca od kotów dzięki czemu nie raz będzie mogło zabłysnąć w przedszkolu czy szkole zdobytą wiedzą. Ale ciekawostki to tylko mała cząstka tego co zawiera blok. Cała plejada łamigłówek, cieni, kolorowanek, labiryntów, odnajdywania różnic i innych kocich zadań trenujących bystre oczko aż prosi się o rozwiązanie. Odrobina matematyki, ciut logiki także się wkradnie. Zadania są zdecydowanie niezłą gratką dla fanów mruczków wszelakiej maści.
Polecam blok na nadchodzące wakacje, jak wszystkie bloki z tej serii podklejony jest arcygrubą tekturą dzięki czemu znakomicie sprawdza się w terenie, na trawie, kocu czy kolanach. Kartki niezmiennie grube i pięknie chłonące kredki ale i pozwalające łatwo zetrzeć ołówkowe niedociągnięcia czy wpadki.
64 strony miauczącej wąsatej zabawy czeka na Was !
Ta książka wywołała i nadal wywołuje salwy śmiechu i nie żeby było to spowodowane specjalnie śmiesznymi ilustracjami, pogodne i wesołe są ale nie rozbrajające do łez. Nie chodzi też nawet o wygląd ludzików czy o jakieś zabawne akcje (choć tych akurat nie brakuje). Salwy śmiechu w naszym dom wydobywają się z dziecięcych gardełek na hasło
"Może poczytamy, żeloglutki ?"
Jednym słowem nazwa głównych bohaterów to był strzał w dziesiątkę, dzieciarnia zachwycona. Bo książki o kotach, mrówkach, pieskach, autkach czy innych realnych postaciach to jedna półka ale Żeloglutki to stworki które aż proszą się o poznanie. Nazwa jest tak sugestywna, że na jej dźwięk wręcz słyszy się chlupotanie i czuje się zimną śliska substancje w dłoniach :P
Wśród maluchów to musiał być hicior !!!
Zanim przejdę do sedna to jeszcze nadmienię największą atrakcję jaką zapewnia książka. Całość stronic zabezpieczona jest gumeczką, zapytacie pewnie z jakiego powodu. Otóż karty są wyjmowalne, no może nie od początku, ale po 5 minutach lektury już tak. W jakim celu stworzono tak łatwo rozkładane strony. Otóż po wyjęciu wszystkich kart książka tworzy układankę w rozmiarze XXL. I to dopiero jest coś. Zasadniczo nie ma problemu z kolejnością stron, gdyż w zasadzie nie ma tu jakiegoś ciągu historii, każda karta żyje swoim bogatym żelogluciorkowym życiem.
"Może poczytamy, żeloglutki ?"
Jednym słowem nazwa głównych bohaterów to był strzał w dziesiątkę, dzieciarnia zachwycona. Bo książki o kotach, mrówkach, pieskach, autkach czy innych realnych postaciach to jedna półka ale Żeloglutki to stworki które aż proszą się o poznanie. Nazwa jest tak sugestywna, że na jej dźwięk wręcz słyszy się chlupotanie i czuje się zimną śliska substancje w dłoniach :P
Wśród maluchów to musiał być hicior !!!
Zanim przejdę do sedna to jeszcze nadmienię największą atrakcję jaką zapewnia książka. Całość stronic zabezpieczona jest gumeczką, zapytacie pewnie z jakiego powodu. Otóż karty są wyjmowalne, no może nie od początku, ale po 5 minutach lektury już tak. W jakim celu stworzono tak łatwo rozkładane strony. Otóż po wyjęciu wszystkich kart książka tworzy układankę w rozmiarze XXL. I to dopiero jest coś. Zasadniczo nie ma problemu z kolejnością stron, gdyż w zasadzie nie ma tu jakiegoś ciągu historii, każda karta żyje swoim bogatym żelogluciorkowym życiem.
Żeloglutki właśnie budują swoje miasteczko. Praca wre choć nie wszystkie Żeloglutki są nią zajęte, niektóre wręcz przeciwnie i to one są najzabawniejsze. Ta książka będzie zdecydowanym strzałem w 10 jeżeli chodzi o fanów sprzętu ciężkiego. Pojazdów budowlanych mamy tu cały zestaw a ja o istnieniu połowy nawet nie wiedziałam. Na odwrocie ilustracji każdy z pojazdów jest podpisany, dzięki temu młody wielbiciel budowlanki będzie mógł posiąść kawał solidnej wiedzy.
Jak to Żeloglutki mówią same o sobie, robota idzie im niespiesznie a dzięki temu młody czytelnik-obserwator będzie mógł odkrywać co też ciekawego można czynić na placu budowy poza stawianiem miasteczka. Oprócz ilustracjami odnajdziecie na stronach książki ciekawe i proste zagadki. Labirynty, różnice, dopasowywanie przedmiotów czy też odnajdywanie ukrytych postaci/przedmiotów.
Super pomysłowa i niecodzienna zabawa spędzona z książka w roli głównej, rozwiązanie jakiego jeszcze u nas nie było, a jak wiecie dużo już widzieliśmy i czytaliśmy.
0 komentarze
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.