Nasze kartoniki dziecko-rodzic zostały rozdzielone.
Młode wylądowały na dywanie.
A ich rodzice na kanapie.
Wojtusiowi powiedziałam, że dzidziusie go proszą żeby znalazł ich mamę. Zadanie teoretycznie proste ale przez liczbę par wymagające dłuższego skupienia.
I ostatnia mamusia została znaleziona.
Największy dylemat Wojtka podczas tego zadania " Mamuniu a gdzie jest jego tatuś?".
Wojtuś szukał mam a mama tworzyła historie pt "co się stało z tatusiem" :D
A kiedy poszła mama wieszać pranie Alusia została na śpiąco podłączona do pociągu :P Jednak wyobraźnia 2,5 latka nie ma granic.
Miło mi poinformować, że posty zaległe zostały zakończone i teraz już będziemy tworzyć na bieżąco.
Kiedy Wojtka atakuje katar i nie można wyjść na powietrze - jest źle. Ale zawsze można mu wtedy podarować jakiegoś pocieszacza i jest lepiej.
Ten pocieszacz spisał się znakomicie :D
A jak go wykonać można zobaczyć TUTAJ oczywiście oryginał jest dużo ładniejszy ale nie miałam akurat ani takiego materiału ani styropianowej kulki (tylko jajko - któremu odcięłam dół).
Ale ośmiorniczka wyszła i tak uroczo a Wojtuś odzyskał uśmiech :D
Wykonanie mało precyzyjne ale ponieważ smok żył bardzo krótko jako, że za bardzo szalał i skakał to może i dobrze, że nie był za piękny :D
Smoka wycięłam z kartonu, pomalowałam białą farbką, przykleiłam literki i gotowe. Potem wyciągnęłam 6 spinaczy i ozdobiłam je literkami Wojtusiowego imienia.
Zadanie proste zrobić smokowi grzebień z literek pasujących do tych na jego grzbiecie.
Skupienie było wielkie...
I coraz to większe...
... a największa radość była kiedy smokiem można było się wreszcie bawić.
Smok ryczał głośno i donośnie :D
A potem skakał...
...końca tej opowieści nie uwieczniłam na zdjęciu bo był zbyt drastyczny...
smok stracił nogi i głowę :D
Czyli Wojtuś Dratewka się spisał na medal i ocalił nasze barany przed pożarciem :D
Jako, że lale powstały kiedy byłam w końcówce ciąży i to nawet nie zostały ukończone przed porodem a upał był wtedy nie miłosierny niestety nie w głowie było mi utrwalanie ich powstawania na zdjęciach. Ale na końcu postu dodaje linki z których korzystałam podczas szycia.
Alinka i Alusia (5 dni)
Alinka i Alusia (8 dni)
Wojtuś i Piotruś (w misiowej bluzeczce - to właśnie ten nie wykończony przed porodem fragment)
Piotruś miał mieć obcięte włosy ale jednak obawiam się efektu przy moim talencie fryzjerskim więc chyba pozostanie taki jaki jest.
Piotruś w nowej odsłonie - czyli po tym jak wreszcie uszyłam bluzeczkę :)
Z kolorowej pianki PCV wycięłam 6 kółeczek które stały się środkami kwiatuszków. Następnie z Wojtusiem z tej samej pianki wycięłam od 1 do 6 motylków (dziurkaczem ozdobnym). Z żółtej pianki wycięłam po 6 płatków do każdego kwiatuszka tak aby kolorowe motylki mogły na nich lądować :)
Zadanie polegało najpierw na dopasowaniu motylków do odpowiedniego kwiatuszka a następnie zajęliśmy się nazywaniem kolorów i liczeniem motyli.
Tak wygląda nasz dotychczasowy zbór opasek są niezwykle proste w wykonaniu i równie tanie. Choć może efekt nie jest tak wspaniały jak w przypadku opasek kupnych to satysfakcja jest dużo większa.
Potrzebne rzeczy:
- gumka która łatwo się rozciąga tak aby nie ugniatała delikatnej główki maluszka
- wstążeczki
- ozdobny guziczek
1) Gumkę mierzymy do głowy maluszka bez rozciągania i przycinamy na długość obwodu główki. Potem zszywamy oba końce gumki ze sobą. To pół cm które zabierzemy na zszycie gumki powoduje że jest leciutko napięta na główce i się nie zsuwa.
2) Wstążeczki przycinamy na potrzebną nam długość
- w przypadku opaski czerwonej wszystkie 4 kawałki były równej długości
- w przypadku zielono - fioletowej opaski 4 kawałki były dłuższe a 3 krótsze
3) poszczególne kawałeczki wstążki składamy w pokazany na poniższym zdjęciu sposób i zszywamy
4) Wszystkie zszyta kawałeczki wstążeczek składamy w kwiatuszek i zszywamy ze sobą
5) Kwiatuszek przyszywamy do gumki w miejscu jej łączenia tak aby nie było ono widoczne
6) Na środku kwiatuszka przyszywamy ozdobny guziczek i gotowe
Jeśli chodzi o tą opaskę. Kokardka odpadła mi kiedyś od spinki, zaszufladkowałam ją sobie na później. A teraz odszufladkowałam, przyszyłam tylko do gumki i gotowe.
Farbowanie makaronu (czy ryżu) przysparza nam wielu okazji do ciekawych i zajmujących czynności.
Oto kilka z nich:
- sortowanie kolorami pociętej bibuły
- rwanie bibuły na małe kawałeczki (super zadanie dla małych rączek)
- uzupełnianie miseczek z porwaną bibułą ciepłą wodą
A po wyschnięciu mamy piękne korale w sam raz do nawlekania.
Nawlekamy na żyłki Filofun bo są sztywne i małe paluszki dają radę.
A po 30 minutach zmagania (makaron można też fajnie zdejmować w trakcie nawlekania i zabawa zaczyna się od nowa !!!) otrzymaliśmy takie oto naszyjniki. Oba powędrowały do ukochanych cioć :D
Magda. Mama trójki rozrabiaków, niepoprawna optymistka, z niewyczerpaną pasją do tworzenia, kreowania i dodawania otoczeniu barw. Miłośniczka dobrych książek. Instruktorka jazdy konnej. Każdy dzień to dla mnie i dzieciaczków wielka przygoda, jeżeli masz ochotę przeżyć ją razem z nami, zapraszamy. Rozgość się i zostań na dłużej, gwarantujemy, że o nudzie nie ma mowy. Zaczarujcie z nami swój świat.
Podaruj dzieciom radość
Diverti
Nauka i zabawa
Moja strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do Twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.