Pół roku upłynęło szybciej niż mrugnięcie oka.
Dużo szybciej niż przy Wojtku.
Może dlatego, że czasem nie wiem w co ręce wsadzić, żeby ze wszystkim się wyrobić, wszystko ogarnąć, mieć czas na zabawę, na spacer.
Zanim się człowiek spostrzeże, za oknem ciemno.
Kąpiel, kaszka, bajka na dobranoc. Minął kolejny dzień.
Czas ostatnio strasznie pędzi, za bardzo.
Aż łezka się kręci w oczku jak widać - ze wzruszenia ?
Nie do końca :)
Kiedy tylko mama znika z pola widzenia albo ktoś inny chce Ale wsiąść na ręce od razu jest rozpacz i szloch :) Lęk separacyjny :) Minie, damy radę, Wojtuś już przywykł do tego, że Ala wisi non stop na mamie, w końcu wie, że mam dwie ręce i dwa kolanka i wielkie serducho :)