Inwałd Park - moc atrakcji i zabawy
Te wakacje są dla nas zupełnie wyjątkowe. Po pierwsze pierwszy raz w piątkę, co sprawi że są nie małym wyzwaniem. Kuba nie jest wielbicielem podróży i przyjemnie się z nim jedzie tyle ile śpi, potem jest awaria której nie ma końca. Dlatego też wszystko co planujemy musi być do 1,5 godziny drogi od domu maksymalnie i wstrzelać się w jedną z jego czterech drzemek, tak sam wyjazd jak i powrót. Jest to nie lada wyzwanie ale ponieważ mieszkamy w małopolsce atrakcji nam nie brakuj. Praktycznie w każdy weekend możemy zrobić sobie szybki wypad, tak żeby starszaki nie traciły na tym że mają młodsze rodzeństwo. Jednym z takich miejsc, znakomitych jeżeli chodzi o rodzinny wypad jest Inwałd Park - kupujecie jeden bilet i możecie bawić się do upadłego dwa dni. My nie braliśmy pod uwagę takiej opcji, ale żeby skorzystać z wszystkich atrakcji i opcji zdecydowanie polecam tą dwudniową wyprawę. Pierwsze dwa parki zwiedzaliśmy z wielka werwą ale po drugim dzieciaki (również ze względu na pogodę, bo 35 stopni w słońcu i otwarty teren robiły swoje) były wykończone, przyznam szczerze nie mniej niż ja. Jednak ja zakładałam to na wstępie i poukładałam sobie parki wedle priorytetu odwiedzin. I tak zaczęliśmy od Dinolandii, potem przemaszerowaliśmy do Warowni a na koniec do Parku Miniatur gdzie nadciągnęła burza przez co Ogród Jana Pawła II niestety odwiedzimy następnym razem.
Park jest otwarty w sezonie letnim od 9 do 19 a ja mogę zakładać, że byliśmy w szczycie bo dotarliśmy na miejsce w piękny słoneczny dzień, w samo południe i to niedzielne południe. I dla ciekawych, spokojnie można tam jechać nawet w szczycie, atrakcji i możliwości jest tak dużo, że zupełnie nie odczuwa się ilości osób jakie tam przebywają. No może poza kinem 5D oraz karuzelami ale te były poza naszym zainteresowaniem, ze względu na żar z nieba.
Dzieci z wszystkich parków najbardziej chciały odwiedzić Dinolandie. Ze względu na dinozaury rzecz jasna ale także atrakcje jakie tam na nas czekały spodobały im się najmocniej. Wchodząc do parku cieszy on oko przede wszystkim zielenią, pięknie utrzymaną roślinnością, ale także czystością i estetyką. Naprawdę przyjemne miejsce na odpoczynek i relaks. Oczywiście między alejkami, drzewami i krzaczkami kryje się moc wielkich gadów a do każdego z nich można podejść. Są tu również jaskinie, tajemne przejścia, mosty. Jest park linowy z którego niestety nawet Wojtuś nie mógł jeszcze skorzystać (jest od 130 cm wzrostu a nasz Wojtko ma 127 :P). Jest też rozmieszczony po całym parku minigolf, z którego też nie skorzystaliśmy bo wiedzieliśmy, że czas nam na to nie pozwoli. Jednak już teraz wiem, że następnym razem od minigolfa zaczniemy.
Ze względu na moc dodatkowych atrakcji, dinozaury nie były oblężone i moje dzieciaki biegały od jednego do drugiego bez tłoku i przepychanek.
Poza samym parkiem dino w tym miejscu znajdziecie też moc, moc miejsc do zabawy, dmuchańce, euro bungie, ścianę wspinaczkową, zjeżdżalnie, gokarty, basen z łódeczkami, miejsce do strzelania z łuku, kule pływające po wodzie i sama nie wiem co jeszcze bo było tego naprawdę mnóstwo.
Taka uwaga jeżeli chcecie móc wspiąć się po ściance trzeba mieć solidne obuwie sportowe, na szczęście zupełnie przypadkiem, Wojtkowi się udało.
Rzecz jasna nie mogło tu zabraknąć paszczy dinozaura. Nie wiem jak Wasze dzieci ale moje szukają jej wszędzie gdzie można spotkać wielkie gady.
Po zabawie w Dinolandii ruszyliśmy do Warowni, tu popełniliśmy znaczący błąd, należało tam jechać autem. Warownia jest dość mocno oddalona od parku Dinozaurów, dlatego już samo przejście od do zajęło nam sporo czasu. W okolicach Warowni odjeżdża też ciuchcia do mini zoo. Jednak ze względu na ograniczenia czasowe i fakt że 80% z tych zwierząt mamy w domu nie wybraliśmy się w tą trasę. Jednak jestem przekonana, że miejskie dzieci powinny skorzystać z tej atrakcji, bo można się tam spotkać ze zwierzakami oko w oko a nawet je nakarmić.
W warowni przenieśliśmy się do średniowiecza. Odwiedziliśmy chatę garncarza, gdzie dzieciaki mogły ulepić miseczki z gliny, wedle wytycznych garncarki, była też chata powroźnika, gdzie Wojtko z tatą stworzyli prawdziwy sznur na pamiątkę pobytu, odwiedziliśmy tez chatę kowala gdzie można było stworzyć co nieco z żelaza, jednak kolejka sprawiła, że ruszyliśmy dalej. Ponieważ czekaliśmy na główną atrakcje jaką był śpiewający smok, a czasu było dość, to ruszyliśmy na zamek. Tam odwiedziliśmy zbrojownie, salę tortur, tarasy widokowe i zakupiliśmy pamiątki. Smok zachwycił dzieciaki ogromnie choć i troszkę przeraził Alicję, nie powiem. Dlatego jeżeli posiadacie wrażliwe maluchy, polecam nie stawanie przy samym ogrodzeniu. Po głównej atrakcji ruszyliśmy do ogrodu ruchomych smoków i chwileczkę pobawiliśmy się na drewnianym placu zabaw.
Trzecim i ostatnim parkiem jaki odwiedziliśmy był Park Miniatur. Kubuś z tatą odpoczywali w cieniu na ławeczce a my ze starszakami ruszyliśmy na podbój Świata i Polski.
Poza miniaturami są tu też liczne dodatkowe atrakcje, super ślizg, autodrom, karuzele, koło młyńskie, łódź piracka, kolejka mini, kino 5D, wystawa Tutenchamon, Egipt horror show oraz Zielony labirynt. Zapewne nie wszystko wymieniłam, bo ciężko to doprawdy zliczyć.
Bardzo podoba mi się to iż mamy tu najważniejsze miniatury zabytków świata, zwiedzimy między innymi Australię, Grecję, Włochy, Chiny, Francję czy Meksyk ale odnajdziemy także cała plejadę architektury polskiej. Ruszymy w podróż od Bałtyku po same Tatry.
Większość miniatur, których w Parku Miniatur wykonana w skali 1:15, a kompleks wenecki – Plac św. Marka, Bazylika św. Marka, Dzwonnica św. Marka – w skali 1:10.
Byłam zaskoczona zainteresowaniem dzieci tym parkiem, biegały od tabliczki do tabliczki na wyścigi i odczytywały nazwy. Co więcej część rozpoznawały bez czytania, ot choćby kojarząc Sukiennice, Stadion, Sfinksa czy Mur Chiński.
Fajną atrakcją jest zielony labirynt. Znalezienie właściwej drogi i wyjścia z labiryntu nie jest wcale proste. Obszar jest naprawdę spory. Jednak bramki nad głowami to dobre wskazówki a w dodatku nad atrakcją góruje taras z którego można prowadzić błądzących śmiałków.
Ostatnim parkiem którego nie odwiedziliśmy był Ogród Jana Pawła II.
Znajduje się w nim 3-hektarowe dzieło przedstawiające postać Papieża Polaka, Bazylikę Św. Piotra w Watykanie i bazylikę Najświętszej Maryi Panny w Wadowicach. Wędrówka alejkami Ogrodu, których długość wynosi aż 8 km, pozwoli podziwiać poszczególne elementy całego obrazu, ale również zobaczyć zdjęcia przedstawiające drogę do świętości Papieża Polaka, czy też zapoznać się z niezwykłymi historiami z jego życia. Miejsce powstało z myślą o wszystkich, którzy chcą poznać życie i drogę do świętości Papieża Polaka. Ogród pełni ważną funkcję w rozwoju edukacji i kultury. Jest źródłem wiedzy i inspiracji jako „żywe muzeum” Jana Pawła II.
Zdjęcia i opis zapożyczone ze strony samego Parku.
Cudowne miejsce i bardzo pozytywny dzień :)
0 komentarze
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.