Jeżeli nie śledzicie nowości Wydawnictwa Skrzat, to spieszę poinformować, że ukazały się nakładem wydawnictwa trzy książeczki z wiejskimi zwierzętami w roli głównej. Czyli coś czego nie mogło u nas zabraknąć, bo muuu, beeee i koko to podstawa. Rzecz jasna żeby książeczki dały radę czytelniczym zapędom Kuby podołać, to muszą zdecydowanie być sztywnostronicowe. Są tyle razy wertowane, przeglądanie, niejednokrotnie ślinione a w dodatku podążają z nim wszędzie. Bardzo lubię ten nowy format Skrzatowych publikacji. Nie za mały, nie za duży, w sam raz dla małych łapek w dodatku wielkość zapewniająca przyjemny do oglądania obraz i znakomicie się mieści w torebce, ot choćby gdy się zapowiada długa kolejka do lekarza.
Rogi są zaokrąglone na co zwracam uwagę, bo Jakub książeczki czyta bardzo aktywnie. Biega z nimi, zjeżdża na zjeżdżalni, podróżuje od Annasza do Kajfasza. Kanciaste narożniki to spore ryzyko.
Kolejny plus za ilustracje, piękne, przyjazne, bajkowe bardzo wyraziste i czytelne.
Kolejny plus za ilustracje, piękne, przyjazne, bajkowe bardzo wyraziste i czytelne.
Piękny wiejski krajobraz błękitne niebo, zielona trawka, moc zwierzątek, nie tylko tych opisanych w tekście ale i dodatkowych, w tym wielu owadów. Bardzo mi się to podoba, że na stronach są też inne zwierzęta które można wskazać, nazwać, wyszukać. Zapewnia to rozrywkę też tym najmłodszym nieskoncentrowanym na tekście.
Samego tekstu nie jest dużo, a że jest rymowany i z żartem, znakomicie się go czyta.
Ja po tygodniu lektury cowieczornej, znam teksty w większości na pamięć.
Ja po tygodniu lektury cowieczornej, znam teksty w większości na pamięć.
Poczytacie tu o niesfornym byczku i jego gderliwej mamusi, o napuszonym kogucie i mądrej kurce oraz o beczącym baranku, któremu wszyscy chcieli zawzięcie pomagać.
Książeczki zachwyciły najmłodszego czytelnika ale również i starsze dzieci. Miłość do wierszyków i rymowanek wpojona od najmłodszych lat pozostaje na całe życie.
0 komentarze
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.